Przejdź do treści Przejdź do menu głównego Przejdź do wyszukiwarki

To było wyjątkowe wydarzenie. W trzecią rocznicę wybuchu wojny w Ukrainie, w poniedziałek 24 lutego, w Teatrze Wielkim w Łodzi odbył się koncert charytatywny „Contra spem spero! Będę żyła! Precz dumania złe!” Koncert był aktem solidarności z ofiarami wojny za naszą wschodnią granicą.

Tego wieczoru na scenie wybrzmiały utwory polskich i ukraińskich kompozytorów. Wśród wykonawców znaleźli się artyści z Polski i Ukrainy, soliści: Iryna Zhytynska, Sofia Soloviy, Rafał Bartmiński i Rafał Siwek.Śpiewakom przy fortepianie towarzyszyli Tatiana Dranczuk i Natalia Gaponenko. Reżyserią całości zajęła się Olena Sawczuk.

7_3.jpg

Podczas koncertu artyści wykonali między innymi utwory: pieśni „Kozak”, „O jakżebym klęczeć już chciała” Stanisława Moniuszki, aria Anny z opery „Skradzione szczęście” Julija Mejtus, aria Filipa „Ella giamma m’amo” z opery „Don Carlos” Giuseppe Verdiego, duet ukraiński „Księżyc na niebie”, pieśń ukraińską „O jaka księżycowa noc”, ukraińską pieśń ludową „Oj ja znam, że grzech mam”.

Iryna Zhytynska, mezzosopran, urodziła się w Iwano-Frankiwsku w Ukrainie. Debiutowała w Ukraińskiej Operze Narodowej w Kijowie, w 2007 roku rozpoczęła współpracę z Operą Wrocławską. Śpiewała też na innych polskich scenach, czy w teatrach w Madrycie, Bilbao, Turynie, Florencji, Pradze.

Sofia Soloviy, sopran, pochodzi ze Lwowa, gdzie ukończyła studia na Akademii Muzycznej im. Mykoły Łysenki. W 2000 roku przeniosła się do Włoch, występowała w operach w Atenach, Lublanie, Luksemburgu, Madrycie, Neapolu, Nicei, Walencji, Rzymie, Wenecji i Wiedniu.

 3_9.jpg

Wydarzenie odbyło się pod Honorowym Patronatem:

Ministra Kultury i Komunikacji Strategicznej Ukrainy Pana Mykoli Tochytskyiego, Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Ukrainy w Rzeczypospolitej Polskiej Pana Wasyla Bodnara,

Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Pani Hanny Wróblewskiej, Ministra Spraw Zagranicznych RP Pana Radosława Sikorskiego

oraz pod Patronatem: polskiej prezydencji w Radzie UE

bg

zdjęcia: AK

Plus Liga. Piąte zwycięstwo z rzędu odniosła PGE GiEK Skra Bełchatów. Pszczoły po zaciętym meczu pokonały w Tarnowie Barkoma Każany Lwów 3:2

Przed meczem minutą ciszy upamiętniono trzecią rocznicę rosyjskiej napaści na Ukrainę. To również trzeci sezon, odkąd lwowska drużyna rywalizuje w Plus Lidze.

Po tym jak Skra pokonała Jastrzębski Węgiel i Wartę Zawiercie, tym razem w pojedynku z zespołem walczącym o utrzymanie, można było oczekiwać kolejnego kompletu punktów.  Jednak skuteczni w ataku Ukraińcy postawili trudne warunki.

W pierwszym secie walka była wyrównana, a o sukcesie zdecydowały detale w końcówce. Przy stanie po 23, najpierw Rune Fasteland założył czapę Pavle Periciowi, a potem Wasyl Tupchij obił blok Grzegorza Łomacza i nieoczekiwanie pierwszy set padł łupem gospodarzy.

Napędzeni sukcesem Ukraińcy bardzo dobrze prezentowali się również w kolejnej partii, a z drugiej strony wielu zawodników Skry formą nie przypominało, tych którzy pokonali niedawno Jastrzębski Węgiel. Po asie serwisowym Fastelanda było 17:13 dla Barkomu. Jednak wypuścili wygraną z rąk. Bełchatowianie szybko doprowadzili do remisu (po 19), a następnie wywalczyli setballa. Gospodarzy dobił Amin Esmaeilnezhad.

W trzeciej partii gospodarze szybko zbudowali sobie niewielką przewagę. Skra próbowała, po zbiciu Bartłomieja Lemańskiego zbliżyła się do rywala na jeden punkt 24:23, ale atak skuteczny Fastelanda rozstrzygnął partię na korzyść Ukraińców.

W czwartej partii role się odwróciły To Skra szybko zbudowała sobie przewagę. Ambitnie walczący lwowianie doprowadzili do remisu (po 23). Błąd Igora Kowalowa przy zagrywce, a następnie skuteczny blok Pericza pozwolił bełchatowianom na doprowadzenie do dogrywki.

Od początku decydującego seta przeważali bełchatowianie. Pomimo prób gospodarzy trzymali partię pod kontrolą i dowieźli wygraną do końca.

Barkom Każany Lwów – PGE GiEK Skra Bełchatów 2:3  (25:23, 21:25, 25:23, 23:25, 11:15)

 

 

 

Lekkoatletyka. Kolejne medale padły łupem zawodników z Łódzkiego podczas Halowych Mistrzostw Polski w Toruniu. Lekkoatleci z Łodzi, Pabianic i Aleksandrowa Łódzkiego, pokazali wysoką formę.

Pod dyktando zawodników z Łódzkiego przebiegała rywalizacja w biegu na 400 metrów mężczyzn. Kolejne znakomite zawody w tym sezonie zanotował Maksymilian Szwed. Młody olimpijczyk łódzkiego AZS-u w finale rywalizacji na dystansie 400 metrów nie dał krajowym rywalom żadnych szans na walkę o złoto. Pobiegł mocno od startu i wygrał z czasem 46.03, zdobywając pierwsze złoto w HMP. Na mecie interesującą walkę o dalsze miejsca stoczyli rywale Szweda. Ostatecznie srebro wywalczył Marcin Karolewski (47.10), a brąz Mateusz Rzeźniczak z MKS Aleksandrów Łódzki [i](47.16).

Po wczorajszym triumfie na 1500 metrów w niedzielę Weronika Lizakowska wygrała bieg na 3000 metrów. Na mecie uzyskała czas 8:48.00, czym co do setnej wypełniła minimum na halowe mistrzostwa Europy w Apeldoorn. Drugie miejsce zajęła Alicja Konieczek (8:53.00), a trzecie pabianiczanka Kinga Królik (8:58.02).  Dla zawodniczki miejscowego Azymutu to drugi medal w tych zawodach.

Przypomnijmy, że Kinga Królik wcześniej sięgnęła po srebro na dystansie 1500 m. Łącznie zawodnicy z Łódzkiego wywalczyli w grodzie Kopernika siedem medali. Przypomnijmy, że wcześniej złoto zdobyli: w chodzie (5000 m) Maher Ben Hlima (RKS) i w trójskoku Agnieszka Bednarek (AZS Łódź). W tej ostatniej konkurencji w zmaganiach mężczyzn po srebro sięgnął aleksandrowianin Jakub Bracki.

fot. Tomasz Kasjaniuk

 

 

Łyżwiarstwo szybkie. To było wspaniałe zakończenie Pucharu Świata w Tomaszowie Mazowieckim. Biało-czerwoni wywalczyli cztery medale- złoto drużyny sprinterek i trzema brązami na 500 m: Kai Ziomek-Nogal, Andżeliki Wójcik oraz Marka Kani.

Na koniec Pucharu Świata w Tomaszowie Mazowieckim kibice obejrzeli rywalizację drużyn sprinterskich. Polki miały szansę na końcowy triumf w klasyfikacji generalnej PŚ. I nie zawiodły. Od początku w wyścigu z Kazachstanem jechały mądrze i szybko. Z trójki: Ziomek-Nogal/Wójcik/Bosiek wkrótce pozostały ostatnie dwie. A końcową część dystansu pokonywała już tylko Karolina. Gdy minęła linię mety w czasie 1:28.07, wiadomo było, że to będzie medal, bo do końca pozostały jeszcze tylko dwa zespoły: Kanadyjki i Niemki. W ostatnim biegu nie zagroziły jednak biało-czerwonym i wielki sukces stał się faktem.

- Czekałyśmy na złoty medal w team sprincie od dawna. Cieszę się, że tym razem się udało. Wprowadziłyśmy drobne korekty i wszystko zafunkcjonowało, to był bardo udany bieg – podsumowała tomaszowianka Karolina Bosiek.

fot. Grzegorz Michałowski