Przejdź do treści Przejdź do menu głównego Przejdź do wyszukiwarki
Kilkudziesięciu przedsiębiorców przyszło na spotkanie zorganizowane dla nich w Pajęcznie przez Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego. Przyciągnęły ich dotacje, atrakcyjne pożyczki, wsparcie na szkolenia dla pracowników.

Spotkanie otworzyła wicemarszałek Agnieszka Ryś. W wydarzeniu uczestniczyli też m.in. członek zarządu województwa Artur Ostrowski i radny Maciej Sulgan. Wicemarszałek Ryś zwracała uwagę na szeroką ofertę Urzędu Marszałkowskiego i jego instytucji okołobiznesowych. Samo Centrum Obsługi Przedsiębiorcy w tym roku planuje rozdysponować 300 mln zł w dotacjach. A do tego organizuje pożyczki na rozwój małych i średnich firm, a także na kulturę i turystykę, termomodernizację przedsiębiorstw i gospodarkę obiegu zamkniętego czyli minimalizowania zużycia surowców oraz powstawania odpadów.

Pożyczek o niezwykle atrakcyjnym oprocentowaniu, które zaczyna się od 0, bezpośrednio udziela m.in. Łódzka Agencja Rozwoju Regionalnego. I jej przedstawiciele zachęcali do korzystania z oferty.

Przedsiębiorcy z powiatu pajęczańskiego dopytywali o korzyści, jakie daje Fundusz Sprawiedliwej Transformacji Przypomnijmy, że Łódzkie ma do dyspozycji w tym zakresie na szkolenia, edukację w nowych branżach, a także budowanie instalacji odnawialnych źródeł energii 354 mln euro. Nabory są sukcesywnie ogłaszane. Informacja o nich na stronie www.funduszeue.lodzkie.pl.

O wszystkich możliwościach dofinansowania działalności gospodarczej, rozwoju firm, pomocy przy wyjazdach na targi i misje gospodarcze mówili przedstawiciele instytucji, które dysponują środkami. Eksperci rozmawiali też z przedsiębiorcami na stoiskach wystawienniczych.

jg/fot. ak

Siatkówka. PGE GiEK Skra zaskakuje bardzo pozytywnie i po wygranych z liderami i wiceliderami pnie się w górę tabeli. - Nikt na nas nie stawiał przed tymi meczami, a potrafiliśmy przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. To cieszy i na pewno pozytywnie wpływa na cały zespół – mówi Kajetan Marek, libero bełchatowskiej drużyny. Podbudowana PGE GiEK Skra przygotowuje się do ostatnich pięciu spotkań fazy zasadniczej.
Za wami dwa fantastyczne mecze. Jak się czujecie po tych dwóch wygranych z mistrzem i wicemistrzem Polski? Bardzo wpłynęło to na waszą mentalną stronę drużyny?
Kajetan Marek: Czujemy się bardzo dobrze. Wpłynęło to na pewno na nasze morale i mentalnie czujemy się naprawdę mocni. Potrzebowaliśmy takich zwycięstw z teoretycznie silniejszymi rywalami, z ekipami z czołówki tabeli. Nikt na nas nie stawiał przed tymi meczami, a potrafiliśmy przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. To cieszy i na pewno pozytywnie wpływa na cały zespół.
Wygraliście ostatnio kilka meczów, ale sytuacja też nie była dla was łatwa od jakiegoś czasu. W drużynie pojawiło się trochę problemów ze zdrowiem. Jak sobie z tym radziliście?
- Z tego, co się słyszy, to w każdej z drużyn są takie problemy teraz. U nas jest tak samo, nie ominęło nas to. Taki mamy czas, ale wydaje mi się, że poradziliśmy sobie z tym bardzo dobrze, bo nawet w końcowym efekcie przyniosło to te pozytywne rezultaty. Nie było też jakiegoś bardzo dużego łatania na treningach. Mogliśmy w miarę normalnie trenować. Czasem kogoś zabrakło, ale to nie były długie i liczne absencje w jednym momencie. Mam nadzieję, że zbliżamy się do końca tego okresu i będziemy mogli po prostu spokojnie trenować i skupić się na siatkówce oraz treningu fizycznym.
W obu meczach nie tylko wygraliście za komplet punktów, ale przede wszystkim całym zespołem pokazaliście naprawdę dobrą grę. To jest ta prawdziwa twarz PGE GiEK Skry w tym sezonie?
- Bardzo chciałbym, żeby tak było. Ciężko pracowaliśmy na to, żeby taką Skrę prezentować na boisku. Mieliśmy swoje problemy w tym sezonie. Nie zawsze wychodziło tak, jak chcieliśmy. Aczkolwiek ciężko i bardzo rzetelnie pracowaliśmy od początku sezonu, żeby dojść do takiej dyspozycji. Teraz zrobimy wszystko, by taką formę utrzymać, bo na razie nic nie wygraliśmy. Nie mamy jeszcze zapewnionej gry w play-off, co jest naszym celem, więc zrobimy wszystko, żeby taką PGE GiEK Skrę pokazywać do końca sezonu i walczyć ze wszystkimi.
Jeszcze chwilę temu o kwestii gry w play-off PGE GiEK Skry wypowiadano się dość ostrożnie. Teraz wystarczy naprawdę niewiele, by na kilka kolejek przed końcem rundy zasadniczej zapewnić sobie awans. To was jeszcze bardziej motywuje do rywalizacji? Czy kompletnie nie ma znaczenia?
- To prawda. Byliśmy na granicy dość długo. Mieliśmy też w tym sezonie mecze, którymi mogliśmy się odbić i sprawić, że będzie trochę bezpieczniej. Fajnie, że te mecze teraz przyszły i właśnie teraz złapaliśmy taki lekki bufor bezpieczeństwa. Nikt przed tymi spotkaniami nie dopisałby nam sześciu punktów do tabeli. Nie ma co ukrywać, bardzo nam to pomogło. Tak naprawdę nic nie jest jednak jeszcze zapewnione. Jeszcze tej rundy play-off nie mamy. Czy to ma znaczenie? Na pewno takie wygrane pomagają złapać pewność siebie. Pokazują, że to co robimy, to jak trenujemy, idzie w dobrą stronę i że naprawdę potrafimy dobrze grać w siatkówkę. Zostało pięć meczów i zrobimy wszystko, żeby je wygrać i żeby piąć się może jeszcze w tabeli. Na pewno musimy się mieć na baczności, żeby tej fazy play-off nie stracić. Mamy wszystko w swoich rękach, więc ciężko pracujemy i walczymy o to, by play-off w Bełchatowie rozegrać.
Jeśli chodzi o grę i ligę. Patrzyliście na układ tabeli, na inne zespoły?
- Nie ukrywam, że trochę patrzyliśmy. Szczególnie przed meczem z Jastrzębskim Węglem, liczyliśmy, kto może zdobyć jakieś punkty. I tak naprawdę, ile my potrzebujemy, żeby w fazie play-off się znaleźć. Jest to końcówka, więc takie kalkulacje się pojawiają. Super, że mogliśmy dopisać sobie te sześć punktów i teraz ta matematyka wygląda dla nas znacznie lepiej.
W ostatnich meczach prezentujesz się naprawdę dobrze. Czujesz, że forma przyszła czy to jeszcze nie jest twoje maksimum?
- Myślę, że to nie jest maksimum. Moje ostatnie sezony pokazują, że z roku na rok prezentuję się lepiej. Ciężko pracuję, żeby co roku poprawiać swoją dyspozycję, dany element, czy formę fizyczną. Wydaje mi się, że dobrze prezentowałem się wcześniej, dobrze się czułem. Fajnie, że dostałem szansę w takich meczach i mam nadzieję, że to nie jest maksimum. Zrobię wszystko, by moja gra poszła w jeszcze lepszą stronę i bym wyglądał i grał jeszcze lepiej, bym mógł jeszcze więcej pomóc drużynie.
Po meczu z Wartą zostałeś wybrany nawet do szóstki kolejki PlusLigi. To pokazuje, że nie tylko za dobrą grą idzie wynik, ale dostrzegają też to inni. To chyba taka wartość dodana i motywacja?
- Nie ukrywam, że w takim zestawieniu pojawiłem się po raz pierwszy w życiu. W mojej przygodzie z siatkówką bardzo długo walczyłem, żeby w PlusLidze się znaleźć. Miałem sezon rozegrany w BBTS-ie, ale tak naprawdę myślę, że wtedy nie byłem na tę PlusLigę gotowy. Później przez te kolejne lata walczyłem, by w niej się znaleźć. Super, że udało się podpisać kontrakt w Bełchatowie. To jest dla mnie świetna sprawa, że mogę być w podstawowej szóstce takiego klubu i takiej drużyny. Dla mnie jest to mega wyróżnienie, że zostałem też zauważony, doceniony i dodany do takiego zestawienia PlusLigi. Mam nadzieję, że nie jest to ostatni raz.
Ostatnie dwa niezwykle ważne mecze fazy zasadniczej z Asseco Resovią i PGE Projektem zagracie we własnej hali. Jak bardzo własny obiekt pomaga w takich spotkaniach? Czy ma to w ogóle w takim momencie znaczenie?
- Na pewno zdecydowanie łatwiej gra się u siebie. Przede wszystkim naprawdę kibice nam dopisują. Frekwencja jest świetna na meczach. Tak samo było też wcześniej np. na meczach z LUK-iem Lublin czy z Jastrzębskim Węglem, czy w ostatnim meczu z Wartą Zawiercie. Taki doping naprawdę niesie. Atmosfera w hali naprawdę pomaga i dodaje skrzydeł. Zdecydowanie przyjemniej jest przy takim dopingu i przy pełnej hali niż na wyjeździe. Wiadomo znamy ten obiekt, trenujemy w nim, więc dobrze się tu czujemy. Ale muszę też przyznać, że na wszystkich wyjazdach towarzyszy nam liczna grupa kibiców i słyszymy ich zawsze. To też daje nam kopa. Zdecydowanie lepiej gra się, gdy ma się za sobą kibiców.

Piłka nożna. Już w najbliższą niedzielę ŁKS Łódź rozegra pierwszy mecz o stawkę w nowym roku. Inauguracja piłkarskiej wiosny w Łodzi zapowiada się niezwykle obiecująco, bowiem w ligowym hicie drużyna Jakuba Dziółki zmierzy się z trzecią w tabeli Miedzią Legnica.

Zdaniem trenera Jakuba Dziółki, skład się jeszcze nie wykrystalizował, bo jest duża rywalizacja w zespole. – Oczywiście dążymy do tego, żeby wyłonić optymalną pierwszą jedenastkę, ale mamy na tyle dobrą i szeroką kadrę, że prawie na każdej pozycji jest duża konkurencja- mówi Jakub Dziółka trener ŁKS. - Oby ten ból głowy przy zestawianiu wyjściowego składu trwał jak najdłużej.

Kibice mają obawy co do skuteczności łódzkiej drużyny.  We wrześniu ubiegłego roku po raz ostatni ŁKS strzelił gola przy al. Unii. Niemoc często określana jest jako „klątwa Stadionu Króla”. – W Łęcznej stworzyliśmy wiele sytuacji i przed każdym meczem pracujemy tak samo – dodaje szkoleniowiec łódzkiego zespołu. – Spotkanie z Górnikiem pokazało, jak wiele okazji do zdobycia gola jesteśmy w stanie wykreować.  Chcemy, żeby drużyna była kompletna i umiała się zachować w każdej fazie gry.

Choć Górnik Łęczna, z którym ŁKS zmierzył się tydzień temu jest solidnym zespołem, to niedzielny mecz zapowiada się jako trudniejszy. Dysponująca mocną kadrą Miedź to jeden z głównych kandydatów do awansu. Pomimo tego trener Dziółka zapowiada grę wysokim pressingiem niezależnie od rywala. Początek meczu o godz. 14.30.

Swojskie chleby, sezonowe i zawsze świeże warzywa oraz owoce, tradycyjne wędliny i sery, domowe przetwory i soki – to wszystko można kupić w każdą sobotę na Rynkach „Prosto od rolnika” przy ul. Drewnowskiej/Piwnej w Łodzi oraz przy Porcie Łódź.

W najbliższą sobotę, 22 lutego, zapraszamy na dwa wyjątkowe rynki w Łodzi, gdzie mieszkańcy całego regionu mogą kupić produkty „prosto od rolnika”. Jeden działa przy Manufakturze, czyli przy ul. Piwnej i Drewnowskiej, a drugi przy Porcie Łódź. Na obu, co podkreślają klienci rynków, można kupić to, czego nie ma w żadnym sklepie. To świeży, tradycyjny chleb, swojskie mięsa i wędliny, domowe ciasta. Są aromatyczne sery rzemieślnicze – krowie, owcze, kozie, orzechy, zioła i miody. Można tu kupić również pierogi i inne pyszne potrawy, a przede wszystkim świeże warzywa i owoce. A wszystko prosto od producenta, bo taka jest idea rynków, na których wystawiają się hodowcy, rolnicy oraz panie z KGW z Łódzkiego.

Na każdym rynku co sobotę jest od 30 do 40 wystawców i ok. 600-800 odwiedzających. To często stali klienci, którzy nie wyobrażają sobie weekendu bez zakupów na rynku.

Ryneczki.jpg

Wystawcy także bardzo doceniają takie miejsce zbytu dla swoich produktów.

– Na ryneczkach jesteśmy od samego początku i taka forma sprzedaży bezpośredniej bardzo się sprawdza – przyznaje Rafał Saliński, producent zakwasów, kiszonek i barszczy z Czarnocina z pow. piotrkowskiego. Jak dodaje, klienci coraz bardziej zwracają uwagę na to, co jedzą i szukają żywności zdrowej, nieprzetworzonej, z pewnego źródła. Na rynku mogą porozmawiać z producentem, dowiedzieć się, jak dany produkt powstaje itp.

Na oba rynki zapraszamy w sobotę.

- Wystawcy pojawiają się już od godz. 7 rano a sprzedaż trwa do ostatniego produktu, a one często kończą się już przed południem - mówi Rafał Ślusarek z Łódzkiej Agencji Rozwoju Regionalnego. 

kw