Przejdź do treści Przejdź do menu głównego Przejdź do wyszukiwarki

Opactwo Cystersów w Sulejowie, położone w dzielnicy Podklasztorze, to jeden z najlepiej zachowanych zespołów cysterskich w Polsce. Wybudowane w 1176 roku przez księcia Kazimierza Sprawiedliwego, było ośrodkiem duchowym, kulturalnym i gospodarczym regionu. W 2012 roku zostało wpisane na prestiżową listę Pomników Historii, co podkreśla jego wyjątkową wartość dla dziedzictwa narodowego.

Obok Jędrzejowa, Koprzywnicy i Wąchocka, opactwo sulejowskie należy do grupy dwunastowiecznych małopolskich opactw, które stanowią bezpośrednie filie francuskiego klasztoru cysterskiego w Morimond. Sulejów jest jedynym cysterskim opactwem warownym na terenie Polski z tak dobrze zachowanymi i silnie rozwiniętymi klasztornymi obwarowaniami późnośredniowiecznymi.

DSC06978.jpg

Przez wieki opactwo odgrywało ważną rolę w historii Polski. Było nie tylko miejscem modlitwy, ale również centrum gospodarki i kultury. W okresie najazdów tatarskich i krzyżackich jego umocnienia stanowiły ważny punkt obronny. Klasztor odwiedzali również polscy władcy, w tym Władysław Jagiełło, który miał tu przebywać przed wyprawą na Grunwald w 1410 roku.

Legenda głosi, że przed Bitwą pod Grunwaldem rycerze króla Władysława Jagiełły ostrzyli swoje miecze na jednej z kolumn kościoła, przygotowując się do starcia z Krzyżakami. A ślady tego wydarzenia można oglądać jeszcze dziś – mówi ojciec Augustyn Węgrzyn, proboszcz parafii

DSC06971.jpg

Centralnym elementem kompleksu jest kościół św. Tomasza Kantuaryjskiego, wzniesiony w stylu romańskim. Świątynia, wybudowana przed 1232 r. ma formę trójnawowej bazyliki z transeptem, co jest typowe dla cysterskiej architektury sakralnej. Surowe i skromne wnętrze kościoła znakomicie uzupełniają nowożytne marmurowe i alabastrowe ołtarze, prospekt organowy, ambona i stalle. Kościół charakteryzuje się masywną bryłą, surową dekoracją oraz harmonijnymi proporcjami, co odzwierciedla ideały prostoty i funkcjonalności zakonu cysterskiego.

- Wnętrze naszej bazyliki zachowało liczne romańskie elementy, takie jak półkoliste arkady, sklepienia krzyżowe oraz bogato zdobione portale – wylicza ojciec Augustyn Węgrzyn.

Po klasztorze, który przylegał do kościoła od strony południowej została tylko jedna ściana, którą w latach 50. XX w. odbudowano do wysokości drugiej kondygnacji.

Jedyna ocalała część klasztoru to budynek kapitularza z 2 ćw. XIII w. ze sklepieniem wewnątrz wspartym na centralnej kolumnie o rzeźbionym kapitelu.

DSC07003.jpg

Sulejowem zaczęto się interesować już w poł. XIX wieku. W XX wieku wielokrotnie prowadzono prace konserwatorskie, remontowe i adaptacyjne na terenie zespołu. W latach 70. wykupiono z rąk prywatnych zabudowania w części północnej założenia i poddano je adaptacji na cele hotelowe. Cystersi wrócili do Sulejowa w 1986 r. Obecnie znajduje się tutaj przeorat zwykły, obsadzony przez cystersów z Wąchocka.

Sulejów trafił również na filmową mapę Polski. Kinowa historia Sulejowa skoncentrowana jest głównie w najbliższych okolicach Podklasztorza. To tutaj w filmie ,,Potop” przyjechał Kmicic (Daniel Olbrychski) wraz ze swoimi przybocznymi. Spotkał tu księcia Bogusława (Leszek Teleszyński), którego brawurowo próbował porwać – scena galopu i próby porwania nakręcona została na łące między opactwem a Pilicą. Tutaj również odbywały się konne wyścigi pomiędzy głównymi bohaterami ,,Janki”: Janką i Julkiem.

bg.

zdjęcia: AK

Wielkimi krokami zbliża się otwarcie nowego oddziału Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Kutnie. Mieszkańcy tamtego regionu czekali na ten moment przez wiele lat. Od czwartku 20 lutego kandydaci na kierowców mogą zapisywać się na pierwsze egzaminy, które rozpoczną się 3 marca.

Dotychczas mieszkańcy Kutna i okolic o prawo jazdy starali się w Skierniewicach, Łodzi, Sieradzu czy Płocku. Teraz oddział Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego mają po sąsiedzku - przy ulicy Karola Szymanowskiego 21, tuż obok szpitala. W parterowym budynku mieszczą się nie tylko biura i administracja WORD, ale przede wszystkim sale szkoleniowe i egzaminacyjne, w których swoje umiejętności będą szlifować i sprawdzać przyszli kierowcy. Przed budynkiem powstał nowoczesny plac manewrowy, na którym znalazły się m.in. wzniesienie oraz tzw. rękaw, czyli wymalowane po łuku pasy. W nowym ośrodku będzie można zdobyć prawo jazdy kategorii A, w tym A1, A2 i AM oraz najpopularniejszą, czyli B. W garażach nowego WORD na zdających czekają już samochody osobowe marki Hyundai oraz motocykle Kawasaki.

DJI_20241114113459_0004_D.jpg

Oddział Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego oficjalnie rozpocznie pracę w poniedziałek 3 marca, ale już od czwartku 20 lutego przyszli kierowcy mogą zapisywać się na egzaminy państwowe. Szczegółów należy szukać na stronie word.lodz.pl. Co ważne, do 3 marca zapisy prowadzone są jedynie przez internet za pośrednictwem strony info-car.pl, później zgłaszać się będzie można również osobiście i telefonicznie.

DSC00015.jpg

WORD w Kutnie zaprasza też na Dzień Otwarty. W sobotę 1 marca kandydaci na kierowców będą mogli na własne oczy zobaczyć, jak wyglądają sale szkoleniowe i plac manewrowy, a nawet w praktyce sprawdzić, co ich czeka podczas egzaminu na prawo jazdy kategorii B. Dzień Otwarty w oddziale Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Kutnie rozpocznie się o godzinie 9:00. To gratka dla przyszłych kierowców, szczególnie tych, którzy obawiają się egzaminu. Instruktorzy udowodnią, że nie taki diabeł straszny, jak go malują, a zdobycie prawa jazdy może być proste jak bułka z masłem. Szczegóły na stronie word.lodz.pl.

Już ponad 300 małych piesków znalazło nowy dom dzięki oknu życia dla szczeniąt, które prowadzi gmina Aleksandrów Łódzki. To jedyny w województwie i jeden z niewielu w Polsce programów, które pozwala na ratowanie niechcianych lub znalezionych czworonogów.

Okno działa od kwietnia 2021 roku i korzystają z niego nie tylko mieszkańcy gminy. Do okna zgłaszają się ludzie z całego Łódzkiego, a nawet z całej Polski. Najdalej – spod Krakowa. Zasady są proste – z programu może skorzystać każdy, którego suczka się oszczeniła, a on nie może zatrzymać miotu, tylko w ciągu kolejnych 2 miesięcy musi poddać ich matkę sterylizacji. Dla mieszkańców Aleksandrowa Łódzkiego jest to zabieg bezpłatny, bo koszty ponosi gmina, mieszkańcy spoza Aleksandrowa płacą za to sami.

- Każdy podpisuje umowę zrzeczenia się zwierząt i zobowiązania do wysterylizowania suczki. Mamy umowną karę, ale jak dotąd nikt jej nie zapłacił, bo każdy oddający zwierzęta przysyła potwierdzenie sterylizacji – mówi Katarzyna Rezler, pełnomocnik burmistrza Aleksandrowa ds. zwierząt i jednocześnie zwykle pierwsza opiekunka oddanych maluchów. Jak wyjaśnia, celem programu jest ratowanie małych zwierząt i walka z ich bezdomnością, porzucaniem. – Nie chodzi o to, żeby właściciel suczki z małymi, za jakiś czas wrócił do nas z kolejnym miotem, tylko, żeby takie sytuacje się nie zdarzały. Stawiamy na świadomość  – dodaje.

 psy.jpg

Za sterylizację i kastrację, a także za czipowanie i szczepienia przeciw wściekliźnie  czworonogów swoich mieszkańców gmina płaci od kilku lat. Co więcej, w 2019 roku, jako pierwszy samorząd w Polsce, wprowadziła obowiązek czipowania psów. Stało się to po bestialskim otruciu czterech psów przez ich właściciela. Impulsem do otwarcia okna życia dla szczeniąt także była dramatyczna historia. W lutym 2021 roku, w lesie obok Brużyczki Małej, ktoś w porzucił 10 maleńkich, jednodniowych szczeniąt. Dzięki reakcji mieszkańców, trafiły do magistratu. – Policja przywiozła je we wiaderku, opiekowaliśmy się nimi, karmiliśmy je – opowiada Katarzyna Rezler, która sama przygarnęła jednego z piesków – suczkę Grażynę, która jest z nią do dziś. Z 10 przeżyło 9, co jak dodaje pani Katarzyna, było wielkim sukcesem, bo zostały wyrzucone na mrozie.

Na odzew mieszkańców, którzy chcieli skorzystać z okna życia nie trzeba było długo czekać.  Jako pierwsza zgłosiła się pani, która była przekonana, że ma psa, ale okazało się, że to …suka i do tego właśnie się oszczeniła. W ciągu kilku lat działalności programu, przez urzędowe pokoje przewinęło się mnóstwo szczeniąt, które tu oczekiwały na nowy dom. Urzędnicy i petenci magistratu w Aleksandrowie są przyzwyczajeni do czworonogów, bo co dzień witają ich kotka Krystyna, york Tajson i suczka Julia. Sami też przygarniają zwierzęta ze schroniska.

Aleksandrów_1.jpg

- Psy, które trafiają tu z okna życia, mają swoje zabawki i koce, ale wszystko jest po każdym miocie wymieniane, bo dbamy o zdrowie tych maluchów – mówi Katarzyna Rezler. Gdy akurat w urzędzie mieszkają nowe maluchy, a do okna życia zgłasza się kolejna osoba, szczenięta trafiają np. do lecznicy – właśnie po to, aby nie były z innymi pieskami.

Tak właśnie jest obecnie – okno przyjęło niemal jednocześnie dwa mioty. Wcześniej lutym w urzędzie pomieszkiwały 3 małe husky. Dodatkowo, w ciągu ostatnich 4 lat, do okna trafiały też… papugi, chomiki, gekony, szynszyle.

Cały program gmina realizuje wraz ze Stowarzyszeniem Animal SOS. Jak mówi Katarzyna Rezler, zarówno okno życia i nagłaśnianie adopcji, a także darmowe kastracje i sterylizacje, praktycznie wyeliminowały w gminie bezdomność zwierząt. Co więcej, zwiększyła się świadomość mieszkańców także co do warunków, w jakich powinny przebywać czworonogi. – Cały rok jeździmy po gminie i prowadzimy akcję szczepień, więc wiemy, w jakich warunkach żyją zwierzęta. Zdarza się, ze jakieś odbieramy, ale w większości przypadków pomaga rozmowa, podpowiedź – przyznaje.

ADRES OKNA: Gabinet Weterynaryjny Artura Kotarby

Ul. Bartoszewskiego 21 w Aleksandrowie Łódzkim

Telefon:  693 691 963

- Szkoda mi było, żeby ludzie je wyrzucali. Chciałem, żeby kolejne pokolenia mogły je zobaczyć - mówi Bogusław Kułakowski, właściciel niezwykłego muzeum samochodów, które jeździły po polskich drogach w drugiej połowie ubiegłego wieku.

I mogą zobaczyć. Przy trasie S8 między Tomaszowem a Rawą Mazowiecką. Po stronie jezdni prowadzącej do Warszawy ustawiony jest rząd boksów ze świetnie utrzymanymi samochodami produkowanymi kiedyś w Europie Wschodniej. Są moskwicze, warszawy, syreny, wołgi.

„Taką samą warszawą jeździł Jan Paweł II jeszcze jako biskup Karol Wojtyła. Tamten egzemplarz jest w Niemczech, ale zaskoczyło mnie, że w innym kolorze, bo te warszawy robili tylko w takim zielonkawym. Okazało się jednak, że i tamten pod maską ma taki kolor, tylko z wierzchu był przemalowany.”

Wszystko zaczęło się jednak od P70 - pierwowzoru trabanta, którego w boksach… nie ma.

„Wynalazłem go na złomie. Był w stanie idealnym. Przyjechałem po niego trochę spóźniony i niestety, właściciel nie zaczekał na mnie. Koparką go zgnietli, zniszczyli. Eleganckie, ładne auto. Pomyślałem, że, jak wszystkie mają tak skończyć, to może coś zbiorę. A że nie miałem funduszy, żeby kupić je jednorazowo, to starałem się kupić przynajmniej jeden w roku.”

Bogusław Kułakowski ma wszystkie umowy kupna swoich samochodów. Pamięta też historię każdego z nich. Dane techniczne i „miejsce pochodzenia” mają wypisane na wizytówkach w boksach.

„Mikrus pochodzi ze Sztutowa. Kupiłem go od pani sporo wyższej ode mnie i potężniejszej. Sama go wepchnęła na lawetę, spojrzała na mnie z góry i zastrzegła: tylko on nie może być sprzedany. Będę przyjeżdżać i sprawdzać.”

Podobny warunek postawił sprzedawca syreny 105L. Dodał, że samochodu nie wolno przerabiać, przemalowywać, zmieniać w wersję sportową itp.

„Ta syrena czekała na mnie. Kontakt do jej właściciela trzymałem w zeszycie. Kiedy zadzwoniłem, spytał, skąd wiem, że chce ją sprzedać, bo przez ostatnie 3 lata był w Ameryce. Ale ja byłem cierpliwy.”

Taki sam model przerabiali twórcy brytyjskiego programu motoryzacyjnego. Byli pozytywnie zaskoczeni tym, co samochód krył pod maską.

Obok stoi „syrenka” z lat 60-tych. Niemal identyczna, ale pan Bogusław podkreśla, że ma tylko dwa elementy nadwozia takie same: przednią i tylną szybę. Resztą się różni, choć modele są łudząco do siebie podobne.

„Syrenę 100 jako nówkę kupił na kredyt pewien górnik. To była najkrótsza umowa kredytowa, jaką widziałem - jednostronicowa. Sprowadzała się do zapisu, że jak nie zapłaci raty w terminie, to samochód przechodzi na własność banku.”

Przez 20 lat kolekcjonowania Bogusław Kułakowski uzbierał 26 aut. Kupował niedrogo, najlepiej na chodzie. Starał się dobierać auta tej samej marki z początku produkcji i z końca. - W ten sposób można obserwować postęp myśli technicznej inżynierów bloku wschodniego - mówi.

Teraz dzieli się swoją pasją z przejeżdżającymi koło Czerniewic kierowcami, ale swoiste muzeum starych aut odwiedzają też koneserzy. Wstęp jest darmowy.

jg/fot. ak