Przejdź do treści Przejdź do menu głównego Przejdź do wyszukiwarki

Specjalistyczny laser okulistyczny oraz histeroskop do precyzyjnej diagnostyki chorób wewnątrzmacicznych, który pomaga też w leczeniu niepłodności trafią do szpitala w Bełchatowie. Pojawią się tutaj także nowoczesne lampy zabiegowe, a jeden z oddziałów zyska nowe wyposażenie.

Specjalistyczny sprzęt nie tylko podniesie standard leczenia, ale przede wszystkim zwiększy szanse na zdrowie, życie bez bólu i macierzyństwo.

- Nasz szpital otrzymał 300 tys. zł dotacji na zakup lasera na oddziały okulistyczne, lamp zabiegowych oraz wyposażenie jednego z oddziałów. Dofinansowanie przekazała gmina Kleszczów – mówi Dagmara Bednarek, dyrektor szpitala w Bełchatowie. – Otrzymaliśmy także dotację z powiatu bełchatowskiego w wysokości prawie 120 tysięcy na zakup histeroskopu zabiegowego dla potrzeb oddziałów ginekologiczno-położniczego z pododdziałem ginekologii onkologicznej.

Laser okulistyczny to nowoczesne narzędzie, które pozwala na precyzyjne leczenie wielu chorób oczu bez konieczności przeprowadzania klasycznych operacji. Współczesna okulistyka opiera się na technologii laserowej, ponieważ jest to metoda szybka, bezpieczna i minimalnie inwazyjna, a co najważniejsze – często ratująca wzrok. Większość zabiegów wykonywanych tym urządzeniem nie wymaga hospitalizacji i trwa zaledwie kilka-kilkanaście minut, często bez bólu i bez konieczności znieczulenia ogólnego. Dla pacjenta oznacza to krótszy czas leczenia, szybszy powrót do normalnego funkcjonowania i ogromną szansę na zachowanie lub poprawę wzroku.

Histeroskop umożliwia lekarzom dokładne obejrzenie wnętrza jamy macicy oraz pobieranie wycinków do badań. Jest niezastąpiony w diagnozowaniu przyczyn nieprawidłowych krwawień, zmian nowotworowych czy obecności ciał obcych. Przy pomocy histeroskopu  można będzie wykonać metodą małoinwazyjną zabiegi chirurgiczne eliminujące niepłodność, nawracające poronienia oraz inne schorzenia wewnątrzmaciczne.  

Nowoczesne lampy zabiegowe będą dawać jasne, skoncentrowane światło, które nie nagrzewa tkanek i nie męczy wzroku zespołu medycznego. Są potrzebne, ponieważ dobre oświetlenie pola operacyjnego to absolutna podstawa bezpieczeństwa i precyzji każdego zabiegu. Lampy umożliwiają dokładniejszą ocenę stanu tkanek i precyzyjne manewrowanie narzędziami chirurgicznymi. To sprzęt, który często pozostaje „w cieniu” innych technologii, ale bez którego nie można przeprowadzić żadnego profesjonalnego zabiegu.

Dzięki dotacji jeden ze szpitalnych oddziałów zyska także dodatkowe wyposażenia. Zwiększy to komfort pobytu w placówce. To ważne, ponieważ dobre warunki przekładają się na szybszy powrót do zdrowia i lepsze samopoczucie pacjentów.

Zarząd Województwa Łódzkiego również wspiera szpital w Bełchatowie, inwestując w nowy sprzęt medyczny i rozwój infrastruktury. W 2024 roku szpital otrzymał ponad 3 mln zł dofinansowania z budżetu województwa łódzkiego, a na ten rok planowane jest blisko 2 mln zł wsparcia.

 

AK

Pierwszy zegarek, który naprawił, najpierw sam zepsuł. Dziś leczy i przywraca do życia stare i zabytkowe czasomierze, zarówno muzealne, jak i z prywatnych kolekcji. Największa satysfakcja? – Kiedy zegar znów ożywa – mówi Piotr Łukasiński, mistrz zegarmistrzowski i m.in. prezes Polskiego Towarzystwa Zegarmistrzowskiego.

Pochodzi z Piotrkowa Trybunalskiego i po latach spędzonych w Rzymie i w Warszawie wrócił na ziemię piotrkowską – do gminy Ręczno. Tu, w klimatycznym dworku, dawnej własności młynarza, a potem przedszkolu, ma swoją pracownię, w której nigdy nie ma ciszy. Zamiast niej jest miarowe tykanie zagłuszane głośniejszym biciem co godzinę lub co kwadrans.

zegary_1.jpg

Pracownia jest dwuczęściowa – pierwsza to warsztat stolarski. Kiedyś to tutaj pan Piotr odnawiał zabytkowe meble. Teraz specjalistyczną wiedzę i doświadczenie w tej dziedzinie wykorzystuje do odtwarzania i naprawiania zegarowych skrzynek. Druga część to warsztat zegarmistrzowski. Jest lupa, mikroskop, są specjalistyczne narzędzia i cała gablota fachowych książek, a przede wszystkim ściany i regały pełne zegarów. Wszystkie wiekowe, trafiają tu ranne lub bez ducha. Wychodzą z drugim życiem. Współczesne zegarki naprawia tylko w wyjątkowych sytuacjach. – Nie odmawiam przyjaciołom – przyznaje pan Piotr.

zegary_2.jpg

Z zawodu jest zegarmistrzem i praktycznie od dzieciństwa wiedział, że chce się tym zajmować. Jak opowiada, jako nastolatek myśląc o przyszłości, ze względu na zainteresowania, celował w liceum plastyczne, ale wszystko zmieniło się, gdy trafił do zakładu zegarmistrzowskiego pana Filasa w Piotrkowie. Tam uczył się praktyki, teorię poznawał w Technikum Mechanizmów Precyzyjnych w Łodzi. – Uczyliśmy się rysunku, naprawy i konserwacji mechanizmów – wspomina. Pierwszym naprawionym przez niego zegarkiem był budzik babci. Wcześniej, przed praktyką u zegarmistrza chcąc go naprawić, sam uszkodził.

zegary_3.jpg

W 1989 roku, z dyplomem czeladniczy Łódzkiej Izby Rzemieślniczej potwierdzającej uprawnienia, otworzył swój pierwszy zakład zegarmistrzowski. Działał 3 miesiące. – Nikt nie przyszedł – przyznaje. Dziś wie, że był to skutek mało atrakcyjnej lokalizacji oraz trwającej wtedy mody na zegarki elektroniczne. – Nikt wtedy nie naprawiał już starych – dodaje.

Za pracą wyjechał do Włoch. W Rzymie podejrzał pracę w zakładzie renowacji mebli i odkrył swoją drugą pasję. – Siedziało sobie paru facetów, mebel był chyba do wydania, bo coś tam przykręcali, składali. Pamiętam, że tak się tym zachwyciłem, że usiadłem na krawężniku i spędziłem tak cały dzień. Pomyślałem: chcę to robić – opowiada.

zegary_4.jpg

Życie szybko odpowiedziało na jego życzenie. Po powrocie do Polski, szukał pracy w Warszawie. Trzeciego dnia w ogłoszeniach znalazł ogłoszenie, na które czekał. – To był strzał w 10, trafiłem do największego zakładu renowacji mebli w Polsce, zatrudniali 98 osób – wspomina. Przyjęli go, mimo braku doświadczenia i wiedzy. W ciągu 5 kolejnych lat, krok po kroku uczył się zawodu. – Zaczynałem od końca, od politurowania mebli, żeby zobaczyć jakie błędy popełniają stolarze, ale przeszedłem wszystkie działy: stolarnię, tapicernię, zdobnictwo, aż do kontaktów z klientem – mówi pan Piotr.

zegary_5.jpg

Później były jeszcze dwa inne zakłady, już z elitarnymi klientami i pracą wyłącznie na antykach. Gdy do naprawy trafiały się z rzadka zegary, serce mu biło mocniej. – To jest we mnie, we krwi – przyznaje. Kolejnym krokiem było otwarcie swojego warsztatu… renowacji zegarów. Pracownia znajdowała się w stołecznym klubie studenckim. Zyskiwał klientów, bo choć były to czasy bez internetu, to dobra opinia szybko się rozchodziła. W ręce pana Piotra oprócz zegarów trafiały głównie zabytkowe polskie meble, potem z czasem francuskie i holenderskie. Malutki warsztat zamienił na większą i jeszcze większą pracownię, aż w 2002 roku z żoną Małgorzatą zdecydowali się rzucić Warszawę. Dworek, który stał się ich domem wybrali… na telefon. Pomagali rodzice pana Piotra. – Mama zadzwoniła i powiedziała, że jest taki budynek, nadaje się, że ma fajną energię – mówi. To wystarczyło. Po raz pierwszy zobaczyli bielone mury, gdy mieli już podpisaną umowę przedwstępną.

zegary_9.jpg

Dworek stał też nazwą działalności, którą pan Piotr przeniósł do Ręczna i która szybko się rozrosła. Do 2018 roku naprawiał i odnawiał tu antyki, oryginalne meble, a nawet  ołtarze. W końcu powiedział dość i … wrócił tylko do zegarów. – Mam fach w ręku, a nie miałem kiedy w nim pracować, bo przy tak dużej działalności musiałem zajmować się wszystkim m.in. zamówieniami, zaopatrzeniem, kontaktami z klientami – wspomina. – Postanowiłem połączyć te dwa zawody w jedną działalność.

Jak postanowił, tak zrobił, a dowodem są nawet nowe drzwi do pracowni – wąskie. – Żebym nie można było przez nie wnieść mebli – przyznaje. – Gdy ktoś trafi z meblami, odsyłam do kolegów.

zegary_10.jpg

Dziś Dworek to królestwo zegarów. W stolarni jest ich poczekalnia, w warsztacie oddział leczniczy, a w garażu… prosektorium. Tam trafiają stare i nieczynne mechanizmy czy elementy, które pan Piotr wykorzystuje, aby uratować inne czasomierze. Przyjeżdżają tu z całej Europy, głównie od kolekcjonerów, ale także z muzeów. Pierwszy krok to ich poznanie, też … poprzez rozmowę z nieczynnymi mechanizmami.

- Najpierw jest badanie stanu technicznego, poszukiwanie śladów przeszłości. Muszę się dowiedzieć „kim jesteś, skąd jesteś i kto cię trzymał w rękach” – zdradza pan Piotr. Każda naprawa jest inna, ale niektóre wymagają znacznie więcej pracy i cierpliwości. – Czasem odkładam taki zegar. Czeka albo ja dojrzeję, albo zdobędę dodatkową wiedzę.

zegary_11.jpg

Aktualnie pan Piotr pracuje nad renowacją zabytkowego zegara z barokowych szaf wykonanych na zamówienie Konrada Maksymilian von Hochberga, barona zamku Książ. To w tych gablotach hrabia prezentował swój gabinet sztuki (Kunstkabinett) ze zbiorami monet oraz szlachetnych kamieni i minerałów, w tym kamieniem żony Nerona. Przez długi czas to oryginalne wyposażenie zamku było uważane za zaginione, ale jak się okazało XVIII-wieczne meble leżały w piwnicach Pałacu w Rogalinie, który należy do Muzeum Narodowego w Poznaniu. To właśnie pracownik tej placówki kilka lat temu odkrył, że kolekcja z piwnicy to te same meble, które są uwiecznione na dawnej pocztówce z Książa. Zegar, część gablot, który dziś jest w pracowni w Ręcznie, będzie dopełnieniem tej historii. – W Wałbrzychu leżała skrzynka, ale nie było mechanizmu, choć on chciał wrócić na swoje miejsce, bo gdy skrzynka wróciła po renowacji to został odnaleziony też mechanizm – opowiada pan Piotr. Na razie „pacjent” jest na etapie diagnozy, ale do czerwca wróci już z bijącym sercem do Książa.

zegary_7.jpg

W pracowni każdy zegar ma swoją historię. Są tu wyjątkowe okazy z prywatnych kolekcji pochodzące zarówno z XVIII, XIX, jak i XX wieku. Małe, duże, ścienne, stojące, kieszonkowe. Jest m.in. zegar z wahadłem rtęciowym. – Tu jest 7 kg rtęci, która wyrównuje rozszerzalność i kompensuje długość wahadła. To sprawia, że zegar pracuje bardzo precyzyjnie, niezależnie od temperatury – pokazuje naprawiony już mechanizm z początku XX wieku. – Ten zegar był w służbie, tzn. miał urządzenie, które włączało lub wyłączało prąd.

zegary_8.jpg

Jest też XVIII-wieczny, francuski zegar Comtoise o systemie bicia kwadransów czy XIX- wieczny zegar angielski z fazami księżyca.

W pracowni są też zegary pana Piotra, wiele czeka na naprawę np. zegar holenderski. To jego ulubione czasomierze – ma ich łącznie pięć i te naprawione, już tykające, są w domu. Za to w pracowni jest prototyp zero jego własnoręcznie wykonanego czasomierza. Wszystkie stanowią wyjątkowe tło podczas warsztatów zegarmistrzowskich, jakie odbywają się w Dworku raz w miesiącu od kilku lat. Biorą w nich udział pasjonaci i kolekcjonerzy, którzy sami chcą nauczyć się naprawy zegarków. Pracownię odwiedzają też dzieci – uczniowie i przedszkolaki. Zawsze pytają, czy mogą same coś naprawić, a najwięcej zabawy mają przy kołach zębatych.

zegary_6.jpg

Pan Piotr nie ukrywa, że lubi się dzielić swoją pasją i wiedzą, dlatego m.in. razem z przyjaciółmi założył stowarzyszenie Polskie Towarzystwo Zegarmistrzowskie. – W tej chwili to 24 osoby, to kwiat polskiego zegarmistrzostwa. Naszym celem jest ochrona dawnych zegarów, propagowanie o nich wiedzy. Nie trzeba być zegarmistrzem, żeby się do nas przyłączyć – zachęca. Stowarzyszenie bierze udział w sympozjach i włączyło się m.in. w organizację obchodów 50-lecia budowy zegara na Zamku Królewskim w Warszawie.

zegary.jpg

Przykładem dzielenia się wiedzą i kolekcją jest też wystawa „Poloniki w zegarmistrzostwie”, którą można oglądać w Mediatece w Piotrkowie. To czwarta odsłona ekspozycji, ale pierwsza w Łódzkiem. Prezentuje zegary od polskich zegarmistrzów – unikatowe okazy m.in. patriotyczne budziki, zegarki kieszonkowe czy – bardzo zapadające w pamięć – zegary z piotrkowskiego getta żydowskiego. Wystawa jest czynna do końca maja.

zegar.jpg

 

kw

fot. T. Grala

 

 

Prace na drodze wojewódzkiej nr 742 w Bąkowej Górze w powiecie piotrkowskim nabierają tempa, a ich zaawansowanie osiągnęło już 70%. Mieszkańcy Bąkowej Góry, kierowcy i piesi mogą już dostrzec pierwsze efekty prowadzonych robót. Inwestycja obejmuje rozbudowę ponad dwu kilometrowego odcinka drogi w gminie Ręczno.

DSC09015.jpg

Drogowcy obecnie pracują na ostatnim 700-metrowym odcinku, gdzie wykonano już połowę jezdni  i położono asfalt. Ruch odbywa się wahadłowo, a zakończenie prac na tym odcinku  planowane jest w przyszłym miesiącu- wówczas rozpocznie się układanie ostatniej warstwy  jezdni.

Modernizowany odcinek drogi jest częścią ważnej trasy łączącej Przygłów pod Sulejowem z Włoszczową. Ważnym węzłem lokalnym jest także skrzyżowanie z drogą krajową nr 42 w Przedborzu, to sprawia, że  inwestycja ta jest  kluczowa dla poprawy komunikacji w tym regionie.

 W ramach prowadzonych prac wykonywana jest kompleksowa przebudowa drogi wojewódzkiej nr 742 wraz ze skrzyżowaniami i przyległymi drogami gminnymi. Powstają: nowe chodniki, zjazdy, zatoki autobusowe i systemy odwodnienia. Prace obejmują również budowę kanalizacji deszczowej, przebudowę infrastruktury technicznej oraz oświetlenia. W trosce o środowisko powstaje także przepust dla małych zwierząt , w tym i  płazów.

DSC09022.jpg

Realizacja inwestycji dofinansowana jest  z środków FEŁ 2021-2027. Całkowita wartość projektu wynosi  blisko 30 mln zł, z czego ponad 27 mln zł pochodzi ze wsparcia zewnętrznego.

DSC09001.jpg

Nowa droga połączy województwo  łódzkie ze świętokrzyskim, a zmodernizowane jezdnie poprawią komfort jazdy i usprawnią  efektywność transportu. Planowany termin zakończenia prac to wrzesień 2025 r.

 

Agnieszka Lubiatowska, foto: Marcin Romanik

 

 

Do 18 maja park na placu Wolności w Konstantynowie Łódzkim tętni życiem i kolorami podczas niezwykłego festiwalu, który przyciąga miłośników natury, muzyki i sztuki ogrodniczej. W samym sercu miasta prezentowane są imponujące kolekcje rododendronów i azalii, przygotowane przez Centrum Ogrodnicze Ciepłucha. To wyjątkowa okazja, by zanurzyć się w feerię barw i zapachów oraz podziwiać jedne z najpiękniejszych krzewów ozdobnych.

A7303501.jpg

Wydarzenie organizuje Miejski Ośrodek Kultury we współpracy z Centrum Ogrodniczym Ciepłucha.

Partnerem festiwalu jest Województwo Łódzkie, a honorowy patronat objęła Marszałek Województwa Łódzkiego, Joanna Skrzydlewska.

Muzyczne emocje i historia na scenie MOK-u
Festiwalowe dni wypełnia nie tylko zieleń i kwiaty – parkową atmosferę dopełniają koncerty odbywające się na scenie Miejskiego Ośrodka Kultury. Na scenie pojawiają się wybitni artyści, których muzyczne drogi inspirują i zachwycają.

Wśród nich – Maciej Tubis - znakomity polski pianista jazzowy, absolwent Akademii Muzycznej w Łodzi, laureat nagrody Prezydenta Miasta Łodzi dla najlepszego jazzmana w 2008 roku, dziś pedagog prowadzący zajęcia z improwizacji jazzowej w Zespole Szkół Muzycznych im. S. Moniuszki.

DSC02973.jpg

To festiwal, który łączy piękno przyrody z siłą muzyki. Konstantynów Łódzki zaprasza – tu rozkwita nie tylko park, ale i kultura.

Program:

16 maja, godz. 19:00Miejska Orkiestra Dęta
Historia, pasja i energia w jednym – reaktywowana orkiestra z bogatą tradycją, współpracująca m.in. z Michałem Urbaniakiem, znana również z udziału w filmie Krzysztofa Krauzego.

 17 maja, godz. 18:00Łukasz Karauda
Uznany baryton z międzynarodowym doświadczeniem scenicznym, obecnie solista Teatru Wielkiego w Łodzi. Laureat wielu prestiżowych stypendiów i konkursów.

bg.
zdjęcia: PW