Bombki z Piotrkowa Trybunalskiego można kupić w najbardziej luksusowych domach towarowych na świecie m.in. londyńskim Harrodsie oraz paryskim Le Bon Marché. Co roku fabrykę opuszcza 150 tys. sztuk tych ozdób świątecznych. Najwięcej ich trafia do USA.
Wszystkie bombki choinkowe z fabryki „Szkło-Dekor” są w całości wykonane i dekorowane ręcznie. Przechodzą wszystkie etapy produkcji: od wydmuchania kształtu, poprzez srebrzenie i malowanie tła, aż po nanoszenie dekoracji. Fabryka działa przez cały rok. Najpierw produkowane są bombki na eksport, a od jesieni - na rynek krajowy.
Bombki z Piotrkowa to ponad dwadzieścia tysięcy wzorów. Każdego roku zespół projektowy przygotowuje kolejne nowości.
Dyrektor fabryki żartuje, że fabryka jest też największą firmą turystyczną w regionie.
- W dwa miesiące odwiedza nas około 16 tys. osób z całej Polski. To przede wszystkim wycieczki szkolne, które podczas warsztatów dekorowania bombek zapoznają się z tajnikami produkcji, oraz wykonują własne ozdoby choinkowe – mówi Zbigniew Bartuzi, prezes „Szkło-Dekoru”.
Fabryka istnieje od ponad 70 lat. W przyzakładowym sklepie można kupić bombki niemal w każdym wzorze i kolorze. Są tradycyjne kule, serca, choinki, zwierzęta, znaki zodiaku i wiele innych małych dzieł sztuki.
AK
Piłka nożna. Nie ma już drużyn z Łódzkiego w piłkarskim Pucharze Polski. Dziś LKS Łódź uległ u siebie Legii Warszawa 0:3 i odpadł rozgrywek.
W pierwszej połowie ŁKS grał z Legią jak równy z równym. Po przerwie Legia ruszyła na łodzian i zdobywając trzy gole w ciągu kilkunastu minut i tym samym rozstrzygając losy spotkania.
Od początku ŁKS wysokim pressingiem skutecznie utrudniał Legii rozgrywanie piłki. Stołeczni piłkarze popełniali dużo strat na własnej połowie, ale przez pierwsze pół godziny żadna ze stron nie była sobie w stanie stworzyć klarownej sytuacji do zdobycia gola.
W 39. minucie po wrzutce Rubena Vinagre’a główkował Paweł Wszołek, ale trafił wprost w ręce Aleksandra Bobka. W odpowiedzi dwie minuty później strzał z trzynastego metra oddał Pirulo, ale futbolówka przeleciała obok słupka.
Z wysokiego „c” zaczęli drugą połowę goście. Marcu Gual próbował z ostrego kąta zdobyć gola, ale piłkę sparował Bobek. Co się nie udało Hiszpanowi za pierwszym razem, wyszło za drugim. Po wrzutce „główkę” Wszołka obrobił Bobek, lecz był bezradny przy dobitce Guala. Zdobycie gola uruchomiło lawinę. W 57. minucie Gual strzelił z ostrego kąta, piłka odbiła się jeszcze od nogi Kamila Dankowskiego i wylądowała w łódzkiej bramce. Pięć minut później Legia zadała ŁKS ostateczny cios. Gual wpadł w pole karne, zwiódł Leventa Gulena i pokonał Bobka płaskim strzałem.
ŁKS Łódź – Legia Warszawa 0:3 (0:0) 0:1 M. Gual (49), 0:2 K. Dankowski (57 sam.) 0:3 M. Gual (62)
ŁKS: Bobek – Dankowski, Wiech, Gulen, Głowacki – Kupczak, Wysokiński, Pirulo żk (73 Zając) – Sitek (Kelechukwu), Młynarczyk (73 Iwańczyk), Feiertag
W Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Józefa Piłsudskiego w Łodzi z czytelnikami spotkał się Waldemar Wolański, redaktor wydanych właśnie pamiętników najsłynniejszego łódzkiego gangstera.
„Ślepy Maks. Pamiętniki” to lektura obowiązkowa dla każdego pasjonata historii Łodzi i naszego województwa. Jak mówi Waldemar Wolański, były dyrektor Teatru Lalek Arlekin w Łodzi i autor biografii, „Ślepy Maks. Historia prawdziwa”, to pierwsze pełne wydanie wspomnień Menachema Bornsztajna, zwanego Ślepym Maksem. Gangster pisał je po drugiej wojnie światowej. Skończył w roku 1951, ale nigdy nie wydał. Zapiski przechowywała wdowa po zmarłym w 1960 roku przestępcy.
Menachem Bornsztajn był przed drugą wojną światową królem łódzkiego podziemia przestępczego. Nazywano go łódzkim Alem Capone, ale też bałuckim Robin Hoodem. Swoją pozycję w półświatku zaczął budować jeszcze przed pierwszą wojną światową. Ożenił się z córką swojego konkurenta Arona Goldberga, Gołdą, co ułatwiło mu podporządkowanie półświatka północnej Łodzi. Już wtedy przy ul. Sienkiewicza otworzył Biuro Próśb i Podań „Obrona”, do którego przychodzili ludzie ze skargami. Ponoć wystarczyło zgłosić tu kradzież, a Bornsztajn sprawiał, że łupy złodziei wracały do właścicieli. Właśnie wtedy zaczął być nazywany Robin Hoodem.
Pierwszą wojnę Bornsztajn spędził w Niemczech. Do Łodzi wrócił w roku 1921. W 1928 r. powstało stowarzyszenie „Bratnia Pomoc” mające na celu wspieranie biednej ludności żydowskiej. W rzeczywistości ludzie Ślepego Maksa siłą wymierzali kary, rozstrzygali spory, egzekwowali długi. W 1933 do łódzkiej policji zaczęły spływać skargi o prześladowanie, szantaż, wymuszenia i pobicia. W 1935 roku sąd skazał Bornsztajna na trzy i pół roku więzienia.
Nie są dokładnie znane jego wojenne losy. Prawdopodobnie na początku września 1939 r. uciekł do Kazachstanu. W roku 1946 Bornsztajn powrócił do Łodzi. Zamieszkał w kamienicy przy ul Gdańskiej 26. Zmarł w 1960 roku. Miał wówczas 70 lat. Został pochowany na cmentarzu żydowskim przy ul. Brackiej w Łodzi obok sarkofagu Izraela Poznańskiego. Jak mawiają łodzianie, król łódzkiego podziemia spoczął obok króla łódzkiej bawełny.
Książka „Ślepy Maks. Pamiętniki” została opatrzona obszernym wstępem Waldemara Wolańskiego. Redaktor wspomnień tłumaczy historię powstania pamiętników, a także rzuca trochę światła na postać Ślepego Maksa. Pozycję wydało Stowarzyszenie Malowany Młyn.
aa
Tauron Liga. W obu łódzkich klubach trwa mobilizacja przed derbami Łodzi. Stawka jest wysoka, bowiem zwycięzca zasiądzie w fotelu lidera.
Po dziesięciu ligowych kolejkach zarówno ŁKS Commercecon, jak i PGE Grot Budowlani Łódź z dorobkiem 25 oczek są na pierwszym miejscu. Nie ulega więc wątpliwości, że zwycięzca derbów będzie mógł się rozsiąść wygodniej w fotelu lidera, bez towarzystwa rywala z za miedzy.
Wiewióry spisują się dobrze, łyżką dziegciu są dwie porażki; na początku sezonu z Pałacem Bydgoszcz i ostatnio - z Bostikiem Bielsko-Biała. ŁKS podszedł do tego spotkania zbyt rozluźniony. Efektem jest jednak tym większa chęć rehabilitacji przed własnym kibicami i pełna koncentracja.
- Oczywiście na ten mecz nikogo nie trzeba mobilizować – mówi Wojciech Kurczyński, drugi trener ŁKS Commercecon. - Każdy kto gra w siatkówkę w derbach Łodzi gra na sto procent.
Siatkarki Budowlanych do tej pory potrafiły godzić pucharu i ligową rywalizację. Doznały tylko jeden porażki z Rzeszowskimi Rysicami. W piątek o godz. 17.30 podejmą Wiewióry.
- Jestem łodzianinem, więc uwielbiam atmosferę derbów – mówi Maciej Biernat, trener PGE Grot Budowlanych Łódź. – Trudno znaleźć w Europie drugie takie miasto mające dwa siatkarskie kluby rywalizujące na tak wysokim poziomie. Jednak jako szkoleniowiec traktuję to jednak jako okazję do zdobycia kolejnych punktów, bo chcemy w sezonie regularnym zająć jak najwyższe miejsce.