Piłka nożna. Sześciu piłkarzy odejdzie z Widzewa Łódź. Na razie w ich miejsce sprowadzono dwóch zawodników. Grą w Widzewie jest zainteresowany również Mariusz Stępiński, ale nie oznacza to, że jego transfer jest blisko.
Dwóch nowych zawodników będzie miał do dyspozycji trener Željko Sopić. Dziś łódzki klub ogłosił transfer Antoniego Klukowskiego.
- Jestem bardzo podekscytowany tym nowym wyzwaniem oraz projektem. Dziękuję klubowi za zaufanie i obiecuję, że dam z siebie wszystko na boisku. Nie mogę się doczekać tego, aby dołączyć do moich nowych kolegów z drużyny i poczuć tę elektryzującą atmosferę, którą kibice Widzewa pokazują na każdym meczu - powiedział 18-latek, który może występować na pozycji skrzydłowego klub środkowego napastnika.
Wcześniej pozyskano środkowego napastnika Sebastiana Bergiera z GKS Katowice. W minionym sezonie Polak zaliczył 9 ligowych trafień.
Strategia dotycząca ofensywy transferowej Widzewa jest następująca - w pierwszym rzędzie klub bierze pod uwagę zawodników z rodzimej ligi, w drugim – Polaków występujących zagranicą, a dopiero na końcu – obcokrajowców.
Na celowniku Widzewa jest m. in. Mariusz Stępiński. Sieradzanin jest dobrze znany łódzkim kibicom – w klubie z al. Piłsudskiego zadebiutował jako 16-latek. W sumie barwach łódzkiego zespołu, Stępiński, rozegrał 34 oficjalne spotkania, zdobywając w nich 5 goli i notując 4 asysty. Występował we Francji i Niemczech. Ostatni sezon spędził na Cyprze – w Omonii Nikozja zdobył 16 goli.
- To zawodnik, który nas interesuje, ponieważ myślę, że idealnie pasuje do Widzewa – mówi Mindaugas Nikolicius, dyrektor sportowy klubu. – Ma jednak roczny kontrakt z Omonią i nie chodzi tylko o nasze życzenia lub Mariusza. Rozmawiałem z nimi, wyraził zainteresowanie naszym projektem, To zależy od Cypryjczyków, aby przede wszystkim zatrudnić trenera i zobaczyć, czy liczą na Mariusza, czy nie. Jeśli liczą na niego, to nie chodzi o ofertę, tylko o to, że musi zostać i wypełnić swój kontrakt. Ale jeśli Mariusz nie byłby w pierwszych planach Omonii, to oczywiście spróbowalibyśmy wykorzystać tę okazję.
Dziś również klub poinformował o odejściach. Kontrakty nie zostaną przedłużone z Sebastianem Kerkiem, Fabio Nunesem, Juanem Ibizą i Luisem da Silvą. Widzew nie zamierza również odkupić będących na wypożyczeniu napastników: Lubomira Tupty i Saida Hamulicia.
W Dniu Matki drzwi porodówki w Piotrkowie otworzyły się szeroko dla przyszłych rodziców. W Dniu Otwartym wzięło udział kilkadziesiąt par i padło setki pytań.
Przyszli rodzice mieli wyjątkową okazję zobaczyć miejsce, w którym już wkrótce przywitają swoje dzieci. Oglądali m.in. salę porodową i jej wyposażenie. Na wszystkie pytania odpowiadali lekarze, pielęgniarki i położne. Do dyspozycji był także szpitalny psycholog. Przyszli rodzice dowiedzieli się jak wygląda poród bez bólu oraz jak przygotować się do pierwszych chwil z niemowlęciem.
W szpitalu w Piotrkowie każda rodząca może liczyć na bezpłatne znieczulenie. Na oddziale dostępna jest także opieka psychologiczna.
- Zachęcamy wszystkie przyszłe mamy do urodzenia swojego dziecka w szpitalu w Piotrkowie Trybunalskim, w naszym oddziale położniczo-ginekologicznym. Dysponujemy wykwalifikowaną kadrą medyczną. Posiadamy bardzo dobre warunki oraz profesjonalny sprzęt pozwalający na udzielanie kompleksowej opieki – zaznacza Bartłomiej Kaźmierczak, rzecznik szpitala w Piotrkowie. - W przypadku porodu naturalnego oferujemy możliwość bezpłatnego łagodzenia bólu porodowego metodą zewnątrzoponową. Mamy od tego specjalny zespół anestezjologów.
Podczas Dnia Otwartego przyszli rodzice mogli posłuchać bicia serca swojego dziecka. To były wyjątkowe i bardzo wzruszające chwile. Nie zabrakło też ważnych szkoleń. Można było m.in. dowiedzieć się jak prawidłowo udzielić pierwszej pomocy niemowlakowi.
To kolejna edycja Dnia Otwartego na piotrkowskiej porodówce. W planach są już następne akcje.
AK
35 lat temu, w maju 1990 roku, szpital w Sieradzu przyjął pierwszych pacjentów. Trafili na oddziały kardiologii i otolaryngologii, a we wrześniu i w październiku uruchomiono kolejne oddziały: urologii, diabetologii, ortopedii, nefrologii i chirurgii. Od samego początku w szpitalu przy ul. Armii Krajowej 7 pracują m.in. Grażyna Kieszniewska, Anna Olczyk, Agnieszka Browarska oraz Elżbieta Pawlak.
Grażyna Kieszniewska pracę w sieradzkim szpitalu zaczęła tuż po szkole, miała wtedy 20 lat.
- Skończyłam Zawodowe Studium Medyczne w Wieluniu. W tamtym czasie brakowało pielęgniarek, a ja od dziecka zauważałam potrzeby drugiego człowieka, pomagałam starszym, nie byłam obojętna na los innych. Dlatego wybrałam zawód pielęgniarki. Pamiętam również, że po skończeniu liceum ja i moje koleżanki byłyśmy zachęcane do podjęcia kształcenia w zawodzie pielęgniarki, ponieważ brakowało kadry pielęgniarskiej. Nie żałuję swoich decyzji – opowiada pani Grażyna. – Najpierw zostałam skierowana do pracy na oddział pediatryczny, potem neonatologiczny. Do naszego szpitala przywożono wtedy noworodki wymagające leczenia nie tylko z regionu łódzkiego, ale także z innych województw, na przykład mazowieckiego. W oddziale neonatologicznym i pediatrycznym praca jest bardzo trudna, wymaga bardzo dużej uwagi, obserwacji, precyzji, ale przede wszystkim czujności, ponieważ mali pacjenci nie potrafią wprost powiedzieć personelowi o swoim samopoczuciu. Na oddziale umieszczamy zdjęcia leczonych noworodków przekazywane przez rodziców w podziękowaniu personelowi za leczenie i opiekę. W ten sposób rodzice pokazują nam jak rosną i rozwijają się ich dzieci, są dumni ze swoich pociech. Dzisiaj te dzieci też nas odwiedzają, już jako młodzi ludzie. To są bardzo wzruszające chwile.
Pani Grażyna podkreśla, że w zawodzie pielęgniarki najważniejsza jest empatia i zrozumienie. - Szacunek i godność wobec drugiego człowieka nie ma nigdy odstępstw. Dlatego pacjentów należy traktować z szacunkiem i godnością. Powinniśmy kochać ludzi i nie wolno traktować ich przedmiotowo – podkreśla pani Grażyna.
Obecnie Pani Grażyna pracuje w administracji szpitala jako pełnomocnik ds. praw pacjenta, nadal podnosi swoje kwalifikacji i wykształcenie w zawodzie pielęgniarki.
Anna Olczyk pracuje jako pielęgniarka na oddziale diabetologii. - Jestem zatrudniona od 1 września 1987 roku. Dyrekcja szpitala zbierała kadrę jeszcze przed otwarciem placówki. Zatrudnionych razem ze mną było wtedy siedem pielęgniarek. Wszystkie zostałyśmy oddelegowywane do innych placówek, żeby później w 1990 roku, jak ruszył szpital, była już pełna kadra. Zatrudnienie w szpitalu było dla nas czymś bardzo ważnym. To był piękny czas – wspomina pani Anna – Pierwsze stemple, jakie mam w dokumentach są z wpisem „szpital w budowie”. Pamiętam początki szpitala: czyste, piękne, przestrzenne sale, korytarze, olbrzymi budynek, plany na lotnisko dla helikopterów i pawilon zakaźny. To było coś niesamowitego.
Elżbieta Pawlak podkreśla, że pracownicy szpitala tworzą jedną wielką rodzinę. - Przyszłam do pracy na oddział laryngologiczny w maju 1990 roku. Zostałam tutaj oddelegowana i tak się złożyło, że zostałam do dziś. I bardzo dobrze się stało – mówi pani Elżbieta.- Nasz oddział to przede wszystkim zespół, jesteśmy jak rodzina. Spotykamy się razem na różnych uroczystościach, wiemy o sobie wszystko, jesteśmy bardzo zżyci .
Agnieszka Browarska pracuje na oddziale laryngologii od 15 lutego 1990 rok. - Tworzyliśmy ten oddział od początku. I wciąż tutaj jestem – wspomina pani Agnieszka.
Obecnie w sieradzkim szpitalu przy ul. Armii Krajowej 7 funkcjonują 23 oddziały. Na 648 łóżkach hospitalizowanych jest rocznie ok. 19 tys. pacjentów, a w poradniach specjalistycznych udzielanych jest ok. 170 tys. porad.
AK
Piłka nożna. W ostatnim meczu sezonu ŁKS uległ u siebie Zniczowi Pruszków 2:3. Łodzianie zasłużenie przegrali, bowiem w drugiej połowie goście byli zdecydowanie lepsi. Ostatecznie ŁKS zakończył sezon na jedenastym miejscu.
Początek spotkanie świetnie ułożył się dla gospodarzy, którzy już w. 10 minucie objęli prowadzenie. Hussein Balić, skrzydłowy ŁKS zszedł z piłką z lewej strony do środka i uderzył zza linii pola karnego, pokonując Kacpra Napieraja, bramkarza Znicza.
W pierwszej połowie mecz był wyrównany. Obie strony najczęściej strzelały z dystansu. W 30. minucie groźne uderzenie oddał Wiktor Nowak, pomocnik pruszkowian ale kapitalną paradą popisał się Łukasz Bomba.
Do dużych kontrowersji doszło trzy minuty później. Po strzale Piotra Głowackiego, obrońcy ŁKS piłka odbiła się od ręki znajdującego się w polu karnym Dominika Sokoła. Ostateczne arbiter Mariusz Myszka ze Stalowej Woli wskazał na rzut rożny.
W 50. minucie dośrodkowanie Radosława Majewskiego, pomocnika Znicza trafiło w poprzeczkę, ale pierwszy dopadł do niej Ohrończuk, były piłkarz ŁKS, którego dobitka przyniosła wyrównanie Zniczowi.
W 61. minucie po dośrodkowaniu Majewskiego w pole karne zapanowało zamieszanie, w którym najlepiej odnalazł się Filip Kendzia, który pokonał Bombę uzyskując prowadzenie dla Znicza. Już wcześniej pachniało drugim golem, gdy kolejny strzał Majewskiego trafił w poprzeczkę.
W 71. minucie po akcji lewą stroną Wiktor Nowak wszedł w pole karne i strzelił w ostrego kąta. Piłkę odbił Bomba, ale był bezradny przy dobitce Majewskiego, który podwyższył na 3:1.
W końcówce Oskar Koprowski, kolejny były zawodnik ŁKS tak podał do własnego bramkarza, że futbolówkę przejął Marko Mrvaljević i bez problemów umieścił ją w siatce. Więcej jednak goli nie padło, co oznacza, że trzy punkty pojechały do Pruszkowa.
W przerwie spotkania uhonorowano Marka Chojnackiego, przed laty wybitnego piłkarza ŁKS, który dziś zakończył trenerską karierę. Pożegnano również dwóch zawodników – Pirulo – Kamila Dankowskiego, którzy przez wiele lat reprezentowali barwy łódzkiego klubu.
ŁKS – Znicz 1:0 H. Balić (10), 1:1 V. Ohrończuk (50), 1:2 F. Kendzia (61), 1:3 R. Majewski (71), 2:3 M. Mrvalejević (82)
ŁKS: Bomba – Dankowski (66, Majceniić), Fałowski, Rudol, Głowacki - Mokrzycki, Wysokiński, Pirulo (55, Sitek)- Norlin (55, Kupczak), Balić (55, Młynarczyk), M. Wzięch (78, Mrvaljvević)
fot. Marcin Romanik