Maciej Szulczewski, okrzyknięty następcą Sławosza Uznańskiego, łodzianina, który w tym roku ma polecieć w kosmos, opowiada o tym, co robi, aby być bliżej gwiazd.
- Najważniejszą zaletą kosmosu jest fakt, że jest on w większości nieodkryty. To bardzo nęcące - mówi Maciej Szulczewski, student Politechniki Łódzkiej nazywany następcą Sławosza Uznańskiego. – Póki co, dążę do tego, żeby pracować w branży kosmicznej. Tak można się wynieść na orbitę i dosłownie bujać w obłokach.
Jednak droga w kosmos, którą wytyczył sobie student z Łodzi, nie ma nic wspólnego z bujaniem w obłokach. To raczej mocne stąpanie po ziemi, zdobywanie wiedzy i praca nad tym, aby pasja stała się ciekawym, pełnym wyzwań zawodem.
Kosmosem interesował się już jako dziecko, zwłaszcza astronomią, astrofizyką.
- Czymś cudownym i magicznym było oglądanie zdjęć z teleskopów. To mnie urzekło, dlatego wybrałem kierunek studiów, który dałby mi możliwość pracy przy projektowaniu i budowie rakiet kosmicznych - wspomina Maciej.
Studiuje Mechanical Engineering na Wydziale Mechanicznym/IFE Politechniki Łódzkiej. I przeciera szlaki dla tych, którzy interesują się branżą kosmiczną. Od czerwca zeszłego roku zasiada w 30-obowej Radzie Studentów przy Prezesie Polskiej Agencji Kosmicznej. To interdyscyplinarne gremium doradcze składające się ze szczególnie uzdolnionych studentów z całej Polski.
- Wygląda to mniej więcej tak, że jeśli jest jakaś inicjatywa edukacyjna, jesteśmy proszeni o opinie czy rekomendacje, Ale nasze zadanie to przede wszystkim promocja branży kosmicznej wśród studentów i inspirowanie ich do tego, żeby nie bali się przyszłości w tej dziedzinie. W Polsce można pracować i rozwijać się w przemyśle kosmicznym - zapewnia Maciej.
Sztandarowym projektem rady jest doroczna konferencja UP! W zeszłym roku odbyła się w listopadzie na Uniwersytecie Marii Skłodowskiej Curie w Lublinie. Połączyła wszystkie uczelniane koła kosmiczne w Polsce.
- Mogliśmy się poznać, porozmawiać z przedstawicielami firm, posłuchać ciekawych wykładów. Myślę, że zrobiliśmy dobrą robotę - opowiada nasz człowiek w Radzie Studentów przy Polskiej Agencji Kosmicznej.
W rekrutacji do rady bierze się pod uwagę trzy kluczowe kryteria: udział w projektach kosmicznych, uczestnictwo w kołach naukowych, prowadzenie badań w sektorze kosmicznym, ale też wiedzę na temat rynku kosmicznego. W przypadku Macieja kluczowy był projekt, w którym brał udział. Opierał się na badaniu ultracienkiwch powłok mogących chronić materiały wysyłane w kosmos przed promieniowaniem i skokami temperatur. Badania były częścią programu E2TOP przeznaczonego dla najzdolniejszych studentów. Wcześniej Maciej zasłynął projektem polegającym na stworzeniu robota pneumatycznego do diagnostyki układu pokarmowego człowieka. Wyposażony w sztuczne mięśnie McKibbena robot miał kształt węża i potrafił poruszać się w ciasnych, podłużnych przestrzeniach.
Maciej sam jest także przykładem tego, że kosmos to branża z potencjałem. W zeszłym roku był na trzymiesięcznym stażu w Rocket Factory Augsburg, największej prywatnej firmie rakietowej w Europie. Pracował jako inżynier testów.
- Poświęciłem na to całe wakacje, ale mając ofertę takiej firmy, nie mogłem nie skorzystać – mówi.
Teraz bierze udział w Splot Artemis Generation. To organizowany w partnerstwie z Ambasadą USA oraz Departamentem Stanu USA program, który angażuje młodych naukowców różnych dziedzin w tworzenie projektów dotyczących przyszłości człowieka w kosmosie.
- Inauguracja była w grudniu. Szukamy rozwiązań dotyczących wykorzystania zasobów kosmicznych. To początkowy etap, ale będziemy badać, czym mogą one być i jak używać ich od strony technicznej, praktycznej, prawnej, ekologicznej. Nasze poszukiwania mogą być przydatne podczas ekspansji w kosmosie - opowiada Maciej.
Te wszystkie drobne kroki przybliżają łódzkiego studenta do spełnienia marzenia, jakim jest lot w kosmos.
- Nie zaprzątam sobie tym głowy jakoś szczególnie. Biorę pod uwagę, jak skomplikowana jest rekrutacja astronautów. To, co już robię w kosmosie i co będę kiedyś robił, czyli satelity i rakiety, jest bardzo ciekawe, ale nie dlatego że może kiedyś polecę na orbitę. Oczywiście mam nadzieję, że te pomniejsze cele staną się środkami do tego, żeby polecieć - mówi.
Rada dla tych, którzy chcieliby pójść w jego ślady?
- Główna to taka, że się da, że jest to osiągalne. Są w Polsce i Europie firmy, które się tym zajmują i zatrudniają studentów oraz absolwentów wielu kierunków - przekonuje Maciej Szulczewski. - Przykład Sławosza Uznańskiego jest inspirujący. Jest on ambasadorem naszej uczelni i żywym dowodem na to, że lot w kosmos jest możliwy. Dla studentów i profesorów nasz astronauta jest impulsem do inwestowania w rozwój tej dziedziny.
aa/fot. mr
Widać już efekty prac na przebudowywanej drodze wojewódzkiej nr 715 w miejscowości Budziszewice. Pod koniec ubiegłego roku wykonano cześć jezdni, ułożono krawężniki i rozpoczęto prace przy budowie chodników. Długość modernizowanego odcinka to blisko 1 kilometr. Prowadzona przebudowa jest kompleksowa i obejmuje szeroki zakres robót, które są prowadzone na odcinku od ul. Jana Chryzostoma Paska do skrzyżowania z ulicą Brzezińską. Zakres inwestycji obejmuje rozbudowę drogi wojewódzkiej, przebudowę skrzyżowań budowę drogi pieszo-rowerowej, rozbiórkę i budowę chodników, budowę nowych zatok autobusowych.
W ramach inwestycji zaplanowano budowę nowej kanalizacji deszczowej, nowe oświetlenie, przebudowana będzie także sieć kanalizacji sanitarnej, wodociągowej, elektroenergetycznej i telekomunikacyjnej.
Po zakończeniu rozbudowy drogi mieszkańcy będą mieli ułatwiony dostęp do komunikacji miejskiej, dojazd do pracy czy lepsze połączenie z Portem Lotniczym w Łodzi. Inwestycja zostanie ukończona w IV kw. 2025.
Inwestycja dofinansowana jest ze środków programu Fundusze Europejskie dla Łódzkiego 2021-2027. Wartość robót to ponad 12 mln zł.
al
Psi Patrol, Myszka Miki i Strażak Sam towarzyszą małym pacjentom szpitala w Bełchatowie. Wszystkie dzieci przebywające na oddziale pediatrycznym oraz otolaryngologicznym mogą bezpłatnie oglądać swoje ulubione bajki. Na szpitalnych telewizorach czekają na nie trzy kanały z przygodami księżniczek i superbohaterów. Wszystko po to, aby maluchy w trudnych chwilach odnalazły radość i uśmiech.
Nowa inicjatywa bełchatowskiego szpitala ma przynieść dzieciom chwilę wytchnienia i poprawić nastrój.
- Dzieci lubią postacie z bajek, zabawki, żarty oraz rozmowy o sprawach, które je interesują. Niektóre dzieci uwielbiają śpiewać, inne oglądać bajki, a jeszcze inne grać w gry lub czytać książeczki. Zdajemy sobie sprawę, że nic tak bardzo nie zapewnia dziecku komfortu psychicznego i poczucia bezpieczeństwa jak stała obecność rodziców w czasie pobytu w szpitalu. Jednakże chcąc zapewnić dzieciom przyjazną atmosferę i wypełnić czas oczekiwania na diagnostykę i leczenie oraz wypis do domu, w salach chorych oddziału pediatrycznego oraz otolaryngologicznego naszego szpitala zainstalowane są telewizory, na których młodzi pacjenci mogą bezpłatnie oglądać trzy programy dziecięce i młodzieżowe – mówi Dagmara Bednarek, dyrektor szpitala w Bełchatowie. - Dodatkowe w izolatce jest również telewizor, na którym dzieci mogą również za darmo oglądać swoje ulubione bajki.
Bezpłatne bajki dla dzieci na szpitalnych oddziałach przetestowali już Igor i Wiktor. Obaj chłopcy byli zachwyceni. W szpitalu bardzo tęsknili za domem i swoimi ulubionymi zabawami. Wesołe historie ulubionych bohaterów pomogły im zapomnieć o badaniach i lekarstwach.
- Choroba dziecka i związana z tym konieczność pobytu w szpitalu to bardzo stresujące doświadczenie dla małego pacjenta. W trakcie hospitalizacji zostają zaburzone prawidłowe relacje emocjonalne. Pobyt w szpitalu nie pozwala w pełni uczestniczyć w życiu społecznym, być przedszkolakiem, uczniem czy kolegą. Dzieci w szpitalu odkrywają nieznany dotąd świat, w którym zasady ustalają dorośli. Dlatego tak ważne jest, aby wprowadzić do tego środowiska elementy świata dziecięcego -zaznacza dyrektor Bednarek.
AK
Województwo łódzkie, choć nie kojarzy się z zamkami, kryje kilka fascynujących warowni, które warto odwiedzić. Jedną z nich jest zamek w Oporowie. Niewielu o nim wie, a to prawdziwa perła wśród polskich zamków. Wzniesiony na sztucznie usypanej wyspie obiekt należy do jednych z najlepiej zachowanych budowli gotyckich w kraju.
- Jest to bardzo ważne i niezwykle ciekawe miejsce na mapie województwa łódzkiego - mówi Anna Majewska – Rau dyrektor Muzeum Zamku w Oporowie.
Zamek jest najlepiej zachowaną rezydencją rycerską w Polsce, z historią sięgającą XV wieku. Wzniesiony został ok. 1440 roku na sztucznie usypanej wyspie, otoczonej głęboką fosą. Nie bez znaczenia jest jego położenie we wsi Oporów koło Kutna, co uchroniło go przed licznymi najazdami wrogich wojsk.
- Jest to prywatny zamek rycerski. W Polsce było wiele takich obiektów, ale zostały zniszczone przez wojny szwedzkie i już nie podniosły się z ruin. Jest to ,,zamek szczęśliwy”. Od zniszczenia uchroniło go położenie na uboczu – mówi dyrektor Majewska.
Głównym fundatorem zamku był Władysław Oporowski, biskup kijowski i syn wojewody łęczyckiego Mikołaja z Oporowa. Na początku XVII wieku opiekę nad obiektem przejęła rodzina Tarnowskich herbu Rola, a w XIII w. – Sołłohubów. W następnych latach należał kolejno do Korzeniowskich, Pociejów, Oborskich, Orsettich i Karskich.
-Nasz zamek jest bardzo urokliwy. Praktycznie, poza małymi elementami dokładanymi przez kolejnych właścicieli, zamek możemy oglądać w stanie niezmienionym od XV wieku. W siedmiu salach pokazujemy jak mogły wyglądać dawne wnętrza dworskie, począwszy od czasów średniowiecza aż po późny wiek XIX. Wszyscy, którzy nas odwiedzą mogą zobaczyć jak mieszkało rycerstwo i jak żyła dawna szlachta - mówi Mateusz Szwarc, asystent muzealny Muzeum Zamku w Oporowie.
Od 1949 roku w murach zamku mieści się Muzeum posiadające w swych zbiorach niezwykle cenne dzieła, zarówno polskich, jak i zagranicznych artystów. Można tu oglądać rzeźby i obrazy o dużej wartości artystycznej, eksponaty z dziedziny meblarstwa, ceramiki, tkactwa artystycznego i snycerstwa.
- Mamy tu, w trzech salach renesansowe stropy, mamy zachowane XVIII i XIX wieczne parkiety i stolarkę drzwiową. Nawet niektóre mechaniczne zamki działają, bo do dziś ich używamy! Sama brama wejściowa do zamku jest z lat 40 XIX wieku z ogromnym kluczem, który również jeszcze działa. Takie rzeczy, które powodują, że jak wchodzimy do zamku to od razu spotykamy ducha dawności – mówi dyrektor muzeum.
Oporowski zamek może poszczycić się długą historią, także tą wywodzącą się z legend. Jedna z nich głosi, że na terenie zamku istniało podziemne przejście, które łączyło obiekt z klasztorem oo. Paulinów. Miało być to miejsce schadzek pary kochanków – pięknej kasztelanki oraz zakonnika. Pewnego dnia nad zamkiem w Oporowie miała rozpętać się burza. Piorun uderzył w sklepienie tunelu, powodując jego zawalenie, a także śmierć kobiety. Wielu twierdzi, że duch kasztelanki po dziś dzień straszy odwiedzających.
Wokół zamku rozpościera się piękny park o powierzchni 10 hektarów, w którym występuje wiele rzadkich gatunków drzew i roślin, a także dwa stawy i fosa.
Bajkowy zamek w Oporowie i jego otoczenie były scenerią dla kilku produkcji filmowych i telewizyjnych, między innymi „Pan Tadeusz”, „Duch z Canterville” „Pan Samochodzik i praskie tajemnice”, serial „Ekstradycja” (VI odcinek 1994r.), czy „Korona Królów” (216 odcinek).
Zamek oporowski to jeden z 16 laureatów trzeciej edycji Złotych Pinezek, czyli wyróżnienia przyznawanego miejscom najbardziej docenianym przez użytkowników Map Google.
bg. zdjęcia: MR