19 kół gospodyń wiejskich wzięło udział w regionalnym konkursie darcia pierza w Rzeczycy. Z mięciutkiego puchu powstanie poducha dla pierwszego mieszkańca gminy Rzeczyca urodzonego w 2025 roku.
Pierzawka, inaczej nazywana „wyskubkami”, „wydzirkami” czy „szkubkami”, była bardzo żmudną pracą, wymagającą czasu i cierpliwości, bo z każdego gęsiego pióra od twardych stosin trzeba było oderwać chorągiewki i oddzielić miękki puch. Przed laty, na wsiach pierzawki odbywały się w jesienno-zimowe wieczory, a puch wypełniał potem pierzyny i poduszki dla panien na wydaniu. W sobotni wieczór, 23 listopada, tradycję przypomniała gmina Rzeczyca (pow. tomaszowski). Tu już po raz 23. odbył się regionalny konkurs darcia pierza. Pierze darło 15 KGW i reprezentacji sołectw z gminy Rzeczyca oraz gościnie panie z 4 gmin spoza powiatu tomaszowskiego m.in. z gmin Biała Rawska czy Brójce. Efektem ich zmagań jest 1,4 kg mięciutkiego puchu.
.
Zabawa kultywująca stary zwyczaj została zorganizowana w hali sportowej. To tu zmierzyły się trzyosobowe reprezentacje KGW, którym kibicowali mieszkańcy całego powiatu. Jakość puchu oceniała m.in. Teresa Gmaj, twórczyni ludowa z Rzeczycy, która uszyje poduchę dla pierwszego noworodka w 2025 roku. – Taki maluszek musi mieć mięciutko, delikatnie – podkreśla.
Publiczność konkursu mogła też zobaczyć, jak pierzawka wyglądała przed laty – ludowy zwyczaj przypomniało widowisko zaprezentowane przez teatr „Carpe Diem” działający w Szkole Podstawowej im. Narcyzy Żmichowskiej w Rzeczycy.
Tradycję dobrze zna Małgorzata Grot z KGW w Sadykierzu, które w konkursie darcia pierza bierze udział od 23 lat, a w tym roku – już po raz drugi – panie zajęły pierwsze miejsce. - Przed laty z mamą często chodziłam na takie pierzawki. Pierze musi być zdarte od samego czubka piórka, żeby nie było żadnej szypułki, bo one przeszkadzały potem w poduszce – opowiada.
Jury przyznało także dwa drugie miejsca dla KGW Brzeg i gminy Brójce, a pozostałe koła zajęły ex aequo trzecie miejsce.
Nagrodą dla wszystkich uczestników i gości konkursu była wspólna zabawa.
kw
Piłka nożna. ŁKS Łódź zremisował w Pruszkowie z miejscowym Zniczem 2:2. Zwycięstwo wymknęło się gościom w doliczonym czasie, gdy Aleksandra Bobka pokonał Dawid Olejarka.
ŁKS od początku narzucił swoje warunki gry. Gospodarze mieli duże problemy z wysokim pressingiem łodzian. W 7. minucie po wrzutce Antoniego Młynarczyka w pole karne, ręką zagrał jeden z obrońców znicza i sędzia wskazał na wapno. Sprawiedliwość z jedenastu metrów wymierzył Michał Mokrzycki.
W kolejnych minutach żadna ze stron nie była w stanie stworzyć klarownych sytuacji bramkowych. W 32. minucie po kontrze groźny strzał oddał Radosław Majewski, ale znakomicie zachował się Aleksander Bobek. Na odpowiedź ŁKS nie trzeba było długo czekać. W 35. minucie Jędrzej Zając świetnym długim podaniem uruchomił Młynarczyka, który przepchnął obrońcę Znicza, jednak po strzale skrzydłowego futbolówka trafiła w poprzeczkę.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. ŁKS pressował, a pruszkowanie grali cofnięci, tak jakby to oni prowadzili 1:0. Pierwsze minuty nie przyniosły klarownych sytuacji bramkowych. Na początku spotkania soczystym strzałem na łódzką bramkę popisał się Wiktor Nowak, ale futbolówka przeleciała tuż obok słupka.
Znacznie groźniejsza była akcja przeprowadzona w 57. minucie przez ŁKS. Po strzale Pirulo, bramkarz wypluł piłkę tuż pod nogi Andreu Arasy, ale Hiszpan fatalnie spudłował z kilku metrów. Niewykorzystana sytuacja zemściła się pięć minut później, gdy po kontrze podanie z prawej flanki wykorzystał Daniel Stanclik i pewnie pokonał Bobka.
Znicz nie cieszył się długo z prowadzenia. W 67. minucie Arasa dośrodkował do Stefana Feiertaga, ten wygrał walkę o piłkę z obrońcą i główką uzyskał prowadzenie dla Rycerzy Wiosny. W końcówce naciskali gospodarze. W doliczonym czasie gry, po akcji prawą stroną, Dawid Olejarka przyjął sobie piłkę, odwrócił się z nią i strzałem w krótki róg pokonał Bobka. Tuż po trafieniu zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego.
Znicz Pruszków – ŁKS Łódź 2:2 (0:1) 0:1 M. Mokrzycki (7), 1:1 D. Stanclik (57), 1:2 S. Feiertag (67), 2:2 D. Olejarka (90)
ŁKS: Bobek żk– Zając (68 Majcenić), Gulen, Wiech, Głowacki, Mokrzycki (86 Mokrzycki), Kupczak, Pirulo, Arasa, Feiertag, Młynarczyk (78 Sitek)
Plus Liga. Po bardzo przeciętnym meczu PGE GiEK Skra Bełchatów pokonała u siebie ostatni w tabeli GKS Katowice 3:1.Bełchatowianie byli słabiej dysponowani tego dnia, a goście ambitnie walczyli, ale ostatecznie Skrze udało się zgarnąć komplet punktów.
Problemy z przyjęciem przez Skrę sprawiły, że na początku spotkanie było wyrównane. Dopiero seria asów serwisowych sprawiła, że bełchatowianie szybko zaczęli budować przewagę. Goście pokazali kilka dobrych interwencji w obronie, które pozwoliły na kontrę, ale to było za mało na Skrę. Gdy Miran Kujundzić obił blok katowiczan, gospodarze mieli piłkę setową (24:19). Zepsuta zagrywka Bartłomieja Krulickiego zakończyła partię.
Wyrównany charakter miał również drugi set. Po stronie Skry brakowało dobrej zagrywki, źle wyglądała również gra blokiem. Walka cios za cios doprowadziła do gry na przewagi. Efektowne zbicie w wykonaniu Żigi Sterna dało belchatowianom setballa 25:24. Słoweniec dobił Ślązaków asem serwisowym.
W trzeciej partii po wyrównanym początku, końcówka nieoczekiwanie należała do GKS. Skra miała problem z zagrywką gości, nieskuteczny był również Amin Esmaeilnezhad. Gdy Gomułka zablokował Pavle Pericza, GKS miał piłkę setową (24:22). Set zakończył skuteczny atak Krulickiego.
Wygrana partia sprawiła, że goście uwierzyli w możliwość zdobycia punktów w Bełchatowie. Katowiczanie dzielnie walczyli, a Skra się męczyła w kolejnej wyrównanej partii. Remis (po 21) zwiastował emocjonującą końcówkę. Jednak bełchatowianom dzięki mocnej zagrywce udało się odepchnąć gości od siatki, co dało serię punktową w decydującym momencie. Po bloku Kujundzicza, Skra miała meczbola (24:21), a nadzieję na tie-breaka odebrał gościom Bartłomiej Lemański. Środkowy wykorzystał świetną wystawę Grzegorza Łomacza i gospodarze zgarnęli komplet punktów.
PGE GiEK Skra Bełchatów – GKS Katowice 3:1 (25:20, 26:24, 22:25, 25:22)
fot. Tomasz Grala
Tauron Liga. W wielkim hicie siatkarki ŁKS Commercecon pokonały w Rzeszowie faworyzowany KS Developres 3:1 i zajęły fotel lidera. Łodzianki sprawiły niespodziankę, ogrywając pretendentki do mistrzowskiego tytułu w ich własnej hali.
Na początku byliśmy świadkami wyrównanego spotkania, panie walczyły cios za cios. Po serii punktowej ŁKS, który skutecznie grał przez środek, łodzianki prowadziły 19:15 i nie oddały tej przewagi. Po zbiciu Lany Scuki, Wiewióry miały setballa (24:18). Rysice zostały dobite skutecznym atakiem Klaudii Alagierskiej.
Inne przebieg miała druga partia. Od początku przeważały gospodynie, którym efekt przynosiło posyłanie piłek w kierunku Lany Scuki i przy stanie 6:2, Alessandro Chiappini trener ŁKS musiał wziąć czas. Zmiany w składzie Developres, zwłaszcza zdjęcie skutecznej Sabriny Machado, wytrąciły zespół z rytmu i pozwoliły Wiewiórom na dogonienie rywalek. Po skutecznym ataku Alagierskiej, przyjezdne po raz pierwszy w tym secie wyszły na prowadzenie 17:16. W końcówce panie dostarczyły nam wielu emocji, grając na przewagi. Zbicie Lany Scuki dało ŁKS piłkę setową 25:24. Gdy Marrit Jasper posłała piłkę w aut, łodzianki mogły się cieszyć z drugiej wygranej partii.
Rozdrażnione niepowodzeniem Rysice rozpoczęły trzecią partię z wysokiego „c” i błyskawicznie zbudowały przewagę 7:1. Zbyt duża liczba błędów po stronie łodzianek powodowała, ze nie udało się odrobić strat, Developres kontrował seta i dowiózł prowadzenie do końca
Czwarta partia to zacięty i wyrównany bój na parkiecie, który doprowadził do emocjonującej końcówki. Po zbiciu Hryszczuk łodzianki miały piłkę setową 24:22, a ostatnie słowo w tym meczu należało do Scuki i niespodzianka w Hali Podromie stała się faktem.
KS DevelopRes Rzeszów – ŁKS Commercon Łódź 1:3 (18:25, 24:26, 25:14, 23:25)