Przejdź do treści Przejdź do menu głównego Przejdź do wyszukiwarki

Klasyk nie dla Widzewa

czwartek, 15 maja 2025

Piłka nożna. W wielkim klasyku w Sercu Łodzi Widzew uległ Legii Warszawa 0:2.

To był 74. ekstraklasowy pojedynek obu ekip. Do tej pory 19 spotkań skończyło się zwycięstwem Widzewa, dwadzieścia – remisem, a 34 – wygraną Legii. W czwartkowy wieczór w Łodzi Widzew nie poprawili tego bilansu, zasłużenie przegrywając ze stołeczną ekipą po raz 35.

Przed meczem uhonorowano Franciszka Smudę, trenera Widzewa, z którym zdobył dwa mistrzowskie tytuły. Dodajmy, że zmarły niespełna rok temu szkoleniowiec prowadził również Legię. Od dziś jedną z lóż w Sercu Łodzi oficjalnie nazwano imieniem legendarnego trenera.

W 16. minucie Marc Gual długim prostopadłym podaniem znalazł na wolnym polu Ryoyę Morishitę, który strzałem w krótki róg pokonał Rafała Gikiewicza i Legia objęła prowadzenie. Widzew był bezradny w ataku, a i w defensywie na lewej flance miał problemy z powstrzymaniem niezwykle szybkiego Morishity.

W 33. minucie kolejny błąd popełnił Gikiewicz. Bramkarz Widzewa tak wyprowadzał piłkę, że trafił w Luquinhasa. Futbolówka trafiła do Guala, a ten nie miał problemów z trafieniem do pustej bramki i było 2:0 dla gości.

W pierwszej połowie Widzew jedyną groźną sytuację miał w 37. minucie. Po błędzie defensywy Legi, Fran Alvarez, łódzkim po znalazł z piłką tuż przed Kacprem Tobiaszem bramkarzem stołecznej ekipy, ale strzelił obok bramki.

Dziewięć minut po przerwie groźną po kontrze Legii Luquinhas ładnym podaniem znalazł w polu karnym Guala. Hiszpan znalazł się z piłką sam na sam z Gikiewiczem, ale strzelił wprost w bramkarza łodzian. W 55. minucie w podobnej sytuacji po drugiej stronie boiska był Alvarez, ale strzał łódzkiego pomocnika obronił Kacper Tobiasz.

Widzew próbował jeszcze odrobić straty. Strzały z dystansu nie wpadały jednak w światło bramki. Na kwadrans przed końcem kibice w Sercu Łodzi nie posiadali się ze szczęścia, gdy atomowe uderzenie z 14. metra oddane przez Juliana Shehu trafiło w okienko. Jednak gol nie został uznany, gdyż sędziowie VAR dopatrzyli się spalonego.

Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry, Patryk Kun, pomocnik Legii faulował wychodzącego z piłką na czystą pozycję Alvareza, za co ujrzał czerwoną kartkę. Chwilę później po kolejnym faulu z boiska wyleciał Morishita i goście kończyli w dziewiątkę, ale więcej goli nie padło.

- Bardzo trudne spotkanie na trudnym terenie, rok temu Legia zdołała tu wygrać – powiedział Goncalo Feio. – Jako trener Legii muszę docenić pracę drużyny Widzewa. Dwie różne połowy, w pierwszej - Widzew z planem na mecz, bardzo zachowawczy. Udały nam się dwie akcje, jednak z wykorzystaniem Marca Guala jako fałszywego napastnika, druga w wyniku skutecznego pressingu. W drugiej Widzew był inny, bardzo agresywny w pressingu i więcej miejsca było za plecami łodzian. Generalnie takich zwycięstw jak dziś, trochę nam zabrakło w tym sezonie.

- Rywale skorzystali z naszych prezentów, a 45 minut dobrej gry nie wystarczy, żeby wygrać - powiedział Żeljko Sopić, trener Widzewa.

Widzew Łódź – Legia Warszawa 0:2 (0:2) 0:1. R. Morishita (16), 0:2 M. Gual (33)

Widzew: Gikiewicz – Therkildsen,, Żyro, Ibiza, Kozlovsky (70, Krajewski) – Hanousek, Czyż (86, Kerk), Shehu – Alvarez, Sobol (70, Tupta), Sypek.

fot. Sebastian Sołtyszewski