Przejdź do treści Przejdź do menu głównego Przejdź do wyszukiwarki

42 lata temu w "Madurowiczu" odbył się pierwszy poród rodzinny w Polsce

wtorek, 10 czerwca 2025

Dokładnie 42 lata temu: 10 czerwca 1983 roku w szpitalu im. Madurowicza w Łodzi odbył się pierwszy w Polsce poród rodzinny. Pierwszym ojcem wpuszczonym na porodówkę był Paweł Fijałkowski. Razem z żoną przywitał na świecie córkę Monikę.

- Poród zaczął się w samym środku nocy. Przyjechałem z żoną i moim ojcem na porodówkę. Mimo wszystkich papierów i pozwoleń, portier nie chciał mnie wpuścić do szpitala. Ale mój tata z nim porozmawiał i jakoś weszliśmy do środka – wspominał pan Paweł.

Pierwszy poród rodzinny w Polsce odbył się dzięki staraniom doktora Włodzimierza Fijałkowskiego – ojca pana Pawła, cenionego ginekologa - położnika. To on uruchomił pierwszą w Polsce szkołę rodzenia. O porodzie rodzinnym, w którym mógłby uczestniczyć mężczyzna, mówił już w latach 60 - tych. Udało się mu go jednak przeprowadzić dopiero 10 czerwca 1983 roku. Wtedy przyszła na świat jego wnuczka Monika.

- Opór personelu był cały czas. Nie było na przykład dla mnie stroju ochronnego. Przez to nie chciano mnie wpuścić na porodówkę – opowiadał pan Paweł. - Zacząłem chodzić po szpitalu i otwierać różne drzwi. Jedna sala była pokojem lekarskim. Była otwarta. Wszedłem i wziąłem stamtąd ubranie ochronne. Dzięki temu wpuszczono mnie na porodówkę, bo wyglądałem na lekarza.

Monika urodziła się o godz. 7.30.

- Główkę zobaczyłem o godzinie 7.25, a pięć minut później byliśmy już wszyscy razem we trójkę – wspominał pan Paweł. - Było to piękne przeżycie, i wspaniałe, i jedyne w swoim rodzaju. Kiedy Monika się urodziła, czułem się jakbym ze szczęścia lewitował metr nad ziemią. To było nieprawdopodobne wydarzenie. Do dziś pamiętam każdy szczegół tego porodu. Wiem też, że byłem ogromnym wsparciem dla żony. Miałem szczęście, że mój ojciec był lekarzem. Dzięki niemu byłem odpowiednio przygotowany do porodu. Byliśmy też z żoną semestr w szkole rodzenia.

Pan Paweł przyznał, że w latach osiemdziesiątych widok ojca stojącego pod oknami szpitala, wypatrującego swojej żony, był czymś normalnym. – Trzeba było to zmienić. Izolowanie kobiety i przeświadczenie, że sama musi sobie poradzić, było niesprawiedliwe – mówił Pan Paweł. - Ja dorastałem w atmosferze, że poród jest czymś wyjątkowym. Wiedziałem, że nie może być tak, że będę pił w knajpie z kolegami, a żona będzie rodziła. Dla mnie to było nie do przyjęcia. Moja żona była pierwszą kobietą w Polsce, która zgodziła się na obecność męża na sali porodowej. Przygotowała się do tego bardzo dokładnie. Dla mnie ważne było jej samopoczucie. Dla świata zewnętrznego było istotne, czy wszystko się uda. Przecież gdyby coś nie wyszło, gdyby obecność męża jednak przeszkadzała w porodzie, przeciwnicy porodów rodzinnych triumfowaliby, a dziś bylibyśmy w zupełne innym miejscu, jeśli chodzi o obecność ojców na porodówce.

Porody rodzinne są dzisiaj bardzo popularne. Jeśli nie ma przeciwwskazań medycznych, stanowią nawet ponad 90 proc. wszystkich porodów.

- Porody rodzinne to nie tylko medycyna, to także empatia i budowanie więzi od pierwszych chwil życia dziecka – zaznacza prof. dr hab. n. med. Urszula Kowalska-Koprek, która opiekuje się pionem położniczym w szpitalu  im. Madurowicza w Łodzi - Świętując tę rocznicę, dziękujemy wszystkim rodzinom, które od roku 1983 wybierają właśnie nasz szpital, by wspólnie przeżyć wyjątkowy moment narodzin.

 

AK, fot. TG