Widzę, że ludzie są ciekawi naszej historii
piątek, 13 czerwca 2025Łódzkie dla młodych. Aleksandra Olbryś, archeolożka z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego, mogła pracować w różnych zakątkach Polski i Europy, wybrała Łódź.
Ukończyła Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu. Brała udział w wykopaliskach w różnych częściach Polski i Europy, studiowała w Szwecji, była na stażu w muzeum archeologicznym w Portugalii. I choć pojawiła się myśl, żeby zostać na słonecznym południu naszego kontynentu, zdecydowała się wrócić do Polski, do Łodzi.
- Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że fajnie jest wyjeżdżać, ale wolę pracować w Polsce, po polsku i z polską archeologią, którą chcę propagować. Robię to w Dziale Edukacji Muzeum Archeologicznego i Etnograficznym w Łodzi - mówi Aleksandra Olbryś. - Oczywiście wykorzystuję do tego wiedzę, którą nabyłam podczas moich archeologicznych podróży.
W naszym muzeum Ola pracuje w dziale naukowo-oświatowym, który zajmuje się szeroko rozumianą edukacją.
- To wszelkie działania dotyczące popularyzacji wiedzy wśród najmłodszych, ale nie tylko, bo mamy na przykład cykl „Muzeum dla dorosłych”. Przygotowujemy zajęcia muzealne, które oprawione są częścią merytoryczną oraz warsztatową, plastyczną, rzemieślniczą. Tak przekazana wiedza jest ciekawsza, łatwiej tak zasiać to ziarno. Dział jest bardzo rozwojowy. Jeśli są pomysły, to jest też przestrzeń na ich realizację - mówi Aleksandra.
A ciekawe pomysły mogą się zrodzić niespodziewanie.
- Niedawno znalazłam u nas skrzynkę z potłuczoną ceramiką i list od pani, która kiedyś przekazała muzeum ceramikę z Morza Adriatyckiego. Stwierdziłam, no dobra, zróbmy z tego warsztaty, żeby dzieci miały kontakt z oryginalną zabytkową materią, mogły jej dotknąć. Obudowałam to zajęciami z archeologii podwodnej, bo wykopaliska można prowadzić nie tylko na lądzie, i wyszła bardzo ciekawa lekcja - opowiada Ola.
Historia interesowała Aleksandrę od dziecka. Ta tematyka była obecna w jej domu, zwłaszcza historia dynastii Piastów.
- Dlatego w okolicach matur stwierdziłam, że archeologia może być ciekawym kierunkiem studiów - mówi Ola.
Wybór padł na uniwersytet w Poznaniu.
- Wybrałam Poznań, bo słyszałam, że jest tam świetny Instytut Archeologii, ale chciałam też wyjechać na studia dalej niż do Łodzi – wspomina.
Ukończyła studia licencjackie, później magisterskie, które trwały nie dwa lata, a trzy.
- Przedłużyły się, bo wyjechałam na Erasmusa do Szwecji. Pół roku spędziłam w miejscowości Växjö, gdzie jest Uniwersytet Linneusza - opowiada Ola.
W wakacje brała udział w wykopaliskach archeologicznych. Na pierwszym roku były to badania prowadzone przez jej uczelnię w Sierpcu w województwie mazowieckim, przy pozostałościach tamtejszego zamku. Później były prace w podziemiach kolegiaty w Poznaniu.
- Na drugim roku wyjechałam na wykopaliska związane z okresem prehistorii, który interesuje mnie najbardziej, czyli starszą epoką kamienia. Fascynuje mnie ten temat, bo im dalej w przeszłość, tym ciekawiej, bardziej tajemniczo - opowiada Ola.
Pracowała w Jaskini Ciemnej w Ojcowskim Parku Narodowym. Archeolodzy szukali tam neandertalczyka.
- To były wykopaliska zorganizowane w miejscu, gdzie już wcześniej natrafiono na ślady neandertalczyka. I znaleźliśmy to, co jadł oraz narzędzia, którymi się posługiwał. To ciekawy projekt, który nadal jest realizowany przez archeologów z Uniwersytetu Jagiellońskiego - opowiada Ola.
Najważniejsze, jak się okazało, były wykopaliska niedaleko Pietraszyna w województwie śląskim, gdzie jest znane paleolityczne stanowisko prowadzone przez Instytut Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Badaliśmy fragment, gdzie nic się nie pojawiało, taki jednosezonowy wykop. Każdy z nas miał kawałek metr na metr. No i trafiło się, że na moim metrze wyskoczyło zgrzebło, czyli krzemienne narzędzie, którym, jak zostało wydatowane przez kierownika wykopaliska, najprawdopodobniej posługiwał się neandertalczyk. Zgrzebło było używane do obrabiania skór, kości. Znalazłam i trzymałam w ręku coś, co być może było wykorzystywane przez neandertalczyka w codziennych pracach. To dla mnie ważny moment - opowiada nasza archeolożka.
Potem były jeszcze prace w Słowacji, gdzie Ola badała wczesnośredniowieczne kurhany i skok na głęboką wodę… - Na ostatnim roku studiów wyjechałam na staż do Portugalii. To był w zasadzie wyjazd absolwencki, bo już po obronie. Byłam w Dolinie Rzeki Côa, która jest dopływem znanej rzeki Douro w północno-wschodniej Portugalii, na wysokości Porto. Pracowałam w miejscowości Vila Nova de Fôz Côa, w muzeum archeologicznym, które opiekuje się sztuką paleolityczną, czyli taką, która ma od trzydziestu tysięcy do dziesięciu tysięcy lat.
Miejsce było interesujące. Na tyle, że młodej, świeżo upieczonej, archeolożce przyszło do głowy: zacumuję tu na dłużej.
- Doszłam jednak do wniosku, że chcę pracować w Polsce, ale ten wyjazd spowodował, że zainteresowałam się pracą muzealniczą. I to było ważne odkrycie, bo dziś robię to, co lubię - mówi bez cienia wątpliwości Ola.
Jak ostatecznie trafiła do muzeum w Łodzi?
- Po pierwsze bardzo chciałam pracować w muzeum archeologicznym. Tych muzeów nie jest zbyt dużo w Polsce. Zaczęłam szukać w większych miastach i trafiłam na ofertę z Łodzi. Stwierdziłam, że to bliskie mi miejsce, mam tu sporo znajomych. Pochodzę ze Zduńskiej Woli, więc ważna była też bliskość domu rodzinnego - opowiada Ola i dodaje, że Łódzkie jest także ciekawe pod względem archeologicznym. - Ale te rejony dopiero poznaję głębiej, co jest związane z moją pracą tutaj. Sporo zajęć i warsztatów nawiązuje do znalezisk z naszego województwa. Z ciekawością odkrywam tę lokalną historię i prehistorię, aby móc o niej opowiadać. Robię też podyplomowe studia muzealne na Uniwersytecie Warszawskim.
Popularyzacja wiedzy o archeologii nie jest jednak dla niej nowością. Jeszcze w trakcie studiów Aleksandra związana była z ugrupowaniem Eksperymentalne Obozowisko Epoki Kamienia.
- Jeździliśmy do Biskupina i robiliśmy tam zajęcia dla turystów. Spędziłam w Biskupinie dużo czasu i nauczyłam się rzeczy, które teraz wykorzystuję. Jak choćby to, że trzeba wychodzić poza mury muzeum - opowiada Ola. - Dobrze wybrałam, bo widzę, że ludzie są naprawdę zainteresowani tym, co chcemy im pokazać i przekazać.
Jedno z takich wyjść poza muzealne mury to zaplanowany na sobotę, 14 czerwca festyn historyczny w grodzisku w Tumie, które jest filią Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi.
aa/fot. ak